29 sierpnia 2007

New York, New York

Akurat w Nowym Jorku nie moglabym mieszkac. Za duzo ludzi, samochodow, betonu i burzujskich sklepow. Philadelphia pod tym wzgledem jest taka wywazona, spokojna. To tak jakby NY byl nastolatkiem w wieku dojrzewania, z buzujacymi hormonami a Phila dostojna, stateczna pania w srednim wieku. I w gruncie rzeczy New York nie zachwycil mnie tak jak sobie wyobrazalam, ze mnie zachwyci. jasne, wszystko bylo ciekawe, pocztowkowe, fajne ale czegos mi zabraklo. Nie wiem, moze pewnego zachlystniecia sie, jakiegos blihtru, ktory powinien mnie obezwladnic. Nic takiego nie bylo. zadnych iskier, zadnej chemii. Statua wolnosci jako symbol zrobila na mnie wieksze wrazenie niz caly ten Central Park i slawne Metropolitan Museum of Art. Ligia dobrze powiedziala, ze Amerykanie maja cudowna wlasciwosc wypromowania doslownie wszystkiego. Bo czymze jest Central Park? Jednym wielkim trawnikiem. Nawet przywioze sobie troche tej slawnej trawy:) Tyle, ze nakrecili tam tyle filmow, ze nawet organizowane sa wycieczki do miejsca w ktorym Harry poznal Sally albo gdzie Kevin sam w Nowym Jorku karmil golebie...

Ogolnie bylo przyjemnie, choc moje nogi czesto juz chcialy odmowic wspolpracy. I teraz jak beda pokazywac choinke na Times Square w telewizji to bede mogla powiedziec, ze widzialam to miejsce na zywo i wcale tak monumentalnie nie wyglada.

See you in Warsaw in two and a half weeks time:)






Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...