28 września 2005

Kaal Hoo Naa Hoo (Gdyby jutra nie było)...

Chociaż jeszcze nie wysiedziałam na ani jednym wykładzie to coraz bardziej podoba mi się życie studentki ISNS. Udało mi się przeżyć obóz integracyjny, dostać index, legitymację, ułożyć plan(co graniczy z cudem- a i tak mam czasem 1,5 godziny między wykładami), poznać trochę fajnych ludzi, dowiedzieć się gdzie jest Nora, Aurora, bar uniwersytecki, zwiedziłam główny campus, zapisałam się na WF i angielski. I jeszcze zniechęciłam się do studiowania prawa(przepraszam Tomek, Olek, Janek, Amper i inni których tym stwierdzeniem uraziłam:)ale z tego co słyszałam od ludzi studiujących prawo przez rok a potem rezygnujących z tych studiów na rzecz np. mojego ,,prostudenckiego” ISNS to nie wygląda to zbyt ciekawie. Tłumy na sali, 1000 osób na pierwszym roku i podobno lekceważenie studentów przez wykładowców. Chociaż to mogą być tylko subiektywne uczucia kilku osób...

Jest dobrze. I oby ten stan trwał jak najdłużej.

Moja wena zrobiła sobie wolne na długo. Teraz wróciła. Po integralce musiałam wrócić do trzeźwej rzeczywistości chociaż dużo nie piłam. A ciągle musiałam wszystkich przekonywać, że smak piwa mi nie odpowiada. Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Widać tak.
Potem był 25 września. Nie, wcale nie z powodu wyborów na które poszłam. Poszłam z czystego obywatelskiego obowiązku. Chociaż jestem w stanie zrozumieć tych, którzy go nie wypełnili. A wracając do zaczętego wątku...Wszystko powtarza się z zabójczą precyzją i logiką. Festiwal Nauki, Urodziny M., ten sam zapach, Stare Miasto. To już rok. I potem będą dwa lata, trzy...a pewnie i tak nic się nie zmieni. Czy ktoś może mnie od tego uwolnić? Byłoby łatwiej iść przez to i tak niełatwe życie. Mniej zobowiązań, spokojniejszy sen, łatwiej byłoby się skupić...

Politycy już mają nas gdzieś. Kaczyński wodzi nas za nos jakbyśmy byli przedszkolakami.

14 września 2005

Missing you...simply

Ostatnio świat dostarcza mi rozmaitych wrażeń. Od skrajnej euforii poprzez znudzenie i smutek do melancholii. Euforia objawiła się w samolocie zmierzającym do Kopenhagi. Znudzenie nastąpiło po powrocie z Danii. Smutek zagościł wczoraj. Nasza Martyna jedzie na cale 6 lat studiować w Wielkiej Brytanii. Pomimo zdrowej zazdrości czuję, ze jakaś część mnie tam z nią pojedzie. I w tym miejscu pragnę ostrzec. Notka zrobi się teraz patetyczna i grafomańska. Moja znajomość z Martyną tak naprawdę rozpoczęła się w drugiej klasie liceum na wycieczce na Litwę. Wtedy to ja, Ala i Martyna mieszkałyśmy razem w pokoju i wkurzałyśmy wychowawczynie plotkowaniem grubo po ustalonej godzinie ciszy nocnej. Dużo rozmawiałyśmy. I tańczyłyśmy na ulicach Wilna. Potem nastąpił czas Estetów. Nasiadowy, wspólnie oglądane filmy, wypady...o tym też już pisałam. I Aps była taką siłą napędową naszych akcji... przynajmniej ja ją tak widziałam. Moja babcia by powiedziała -takie żywe srebro-. Jeszcze później było Zakopane o którym również pisałam... no i było wczorajsze spotkanie. Starówka już zawsze będzie dla mnie miejscem magicznym. Szczególnie nocą. A takie pogaduchy przy gorącej czekoladzie nastrajają optymistycznie. I wczoraj były takie słodko-gorzkie...ostatni raz w tym składzie bo Aps wyjeżdża...I odkryłam kolejne piękne miejsce na Starówce. Oprócz oczywiście panoramy Wisły...chodzenie po murach jest fajne. I gapienie się w rozgwieżdżone, zachmurzone nocne niebo jest lepsze od wszelkich używek...skłonni do melancholii niech tego nie nadużywają...działa jak narkotyk.

A teraz Martynka już wyjeżdża. Będę mogła powiedzieć, ze znam kogoś w Anglii, w samym cudownym Londynie. Ale małe to pocieszenie...

Ostrzegałam o poziomie patetyczności notki. Sami oceńcie jak bardzo ten poziom przekroczyłam. Buuu...niech mnie ktoś przytuli....

Sail on silvergirl,
Sail on by.
Your time has come to shine.
All your dreams are on their way.
See how they shine.
If you need a friend
I'm sailing right behind.
Like a bridge over troubled water
I will ease your mind.

10 września 2005

Breaking through the silence


Przerywając okres milczenia spowodowany absencja tudzież oporną weną zacznę od cytatu.

,,Przyczyną tej niemocy był lęk przed odtrąceniem, przed odruchem niechęci na widok mojej osoby, przed upokarzającym poczuciem odrzucenia- że ją męczę lub drażnię, że jestem dla niej zawadą; i było to tak silne, że wolałem nic nie mieć, ale za to gwarancję, ze nie poniosę klęski, niż narażać się na nią, choćbym miał odnieść zwycięstwo”

,,Madame”

Jakież to prawdziwe. Sama mogłabym sobie wsadzić do ust te słowa. Tylko w formie żeńskiej. Przeczytajcie ,,Madame”. To nie książka o uczuciu pokonującym czas i przestrzeń ale o fascynacji. Bo jakże łatwo pomylić miłość z fascynacją. Miłość to proces, fascynacja to impuls.

Dania jest czysta i zadbana. Ale czasem jest zadbana i opakowana w plastikowe opakowania do niemożliwości. Jabłka sprzedawane po 10 sztuk w woreczku, chleb zachowujący świeżość przez dwa tygodnie w plastikowym opakowaniu...sama czułam się czasami opakowana w plastik. Duńczycy są otwarci i nie ma dla nich tematów tabu. Nie wstydzą się też samych siebie oraz mają fioła na punkcie flagi narodowej. Gdy są w domu, wywieszają flagę. Na przyjęciu urodzinowym, na stole stoją małe flagi. Nawet na opakowaniach serków czy owoców nadrukowane są flagi. I lubię latać samolotem. Czuję się wtedy taka dorosła, światowa. Uśmiechające się stewardesy, przystojni stewardzi. I przede wszystkim widok z okna. Może to głupie ale to moje odczucia:) Może i naiwne... wszak już wielokrotnie udowadniam sobie, że ze mnie jeszcze małe dziecko:)

Czuję się też dorosła kiedy mój braciszek od 1 września powędrował do swojego gimnazjum a ja mam jeszcze miesiąc wolnego. No, może nie do końca bo jeszcze obóz integracyjny, na którym nauczymy się przeprowadzać uliczne ankiety. Turyści w Zakopanem, strzeżcie się!

Muszę zacząć coś robić. Nadmiar wolnego czasu jest szkodliwy i powinien być prawnie zakazany. I mówię to ja, prawie w pełni władz umysłowych.

Acha! Na zdjęciu Ja, Stella z Niemiec, mala Dunka, kluski sląskie na naszym dniu wymiany kulturalnej:)



Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...