28 listopada 2008

The Past

Sygnały, echa dawnych czasów dochodzą do mnie mimowolnie i czasem przypadkiem. Wchodzą na swoje miejsce, na miejsce gdzie wcześniej była czarna dziura. Gdzie wcześniej nie było nic lub były domysły. I tu dochodzimy do pytania a raczej stwierdzenia: czy można być bardziej naiwnym i łatwowiernym niż ja wtedy? Chociaż nie ma to teraz najmniejszego znaczenia i w żadnym razie nie zmienia nic. Tylko dlaczego dowiaduję się szczegółów z tego dawnego życia, tej zeszłej epoki dopiero teraz? Nie wiem czy wtedy zmieniłoby to moje postrzeganie osób i wydarzeń. Ale na pewno wiele by wyjaśniło. Rozszerzyłoby pole widzenia i może agonia nie trwałaby tak długo. Tak dla porządku, ładu, składu i szeroko pojętej europejskiej biurokracji. Dla przyzwoitości i nie mydlenia oczu.

Skłania to do szerszego podjęcia problemu. Jak na magistra socjologii w zakresie stosowanych nauk społecznych- in spe przystało. Normalnie doświadczam klasycznej platońskiej idei jaskini. W swej czystej formie. Czyli widzę tylko to, co ktoś chce mi pokazać. Nothing more, nothing less.
Cóż, istnieje prawdopodobieństwo, że żyłam w jakiejś kosmicznej próżni poznawczej tylko dlatego, że chciałam. Że nie chciałam widzieć lub wiedzieć.
Nie chcę tu podawać szczegółów personalnych. Nie ma sensu. Ani ja nie chcę do tego w żaden sposób wracać ani to nic nie zmieni w postrzeganiu jednej osoby. Raczej potwierdzi tezy.

Od kilku miesięcy funduję sobie przyspieszony kurs dorastania, który paradoksalnie zaczął się w kwietniu. I właściwie nie wiem, co jest tutaj moją zasługą a co zasługą świata zewnętrznego. Od tego czasu zdarzyło się więcej ważnych, doniosłych, znaczących rzeczy niż przez całe chyba moje wcześniejsze życie. Albo inaczej: teraz te wydarzenia skumulowały się na obszarze kilku miesięcy. Dojrzałość jest fajna. Wyostrzają się rysy twarzy, właściwie większą kontrolę sprawuję nad tym, co mówię i tym, co robię. A przynajmniej jestem w pełni świadoma tego, co robię i co mówię. I po co to robię. Nie twierdzę w żadnym razie, że proces ten jest zakończony. O nie, do tego chyba wciąż mi daleko. Jednak proces wkroczył w fazę zaawansowaną.

Noc delikatnie przytula mi się do poduszki i gładzi po policzku.

23 listopada 2008

Fairy Tales

W ,,Stardust" Gaimana wszystko kręci się wokoło gwiazdy, która spadła z nieba na ziemię prosto w ramiona człowieka, który to człowiek się w niej zakochał od pierwszego wejrzenia. ,,Stardust" to bajka. Piękna, czarująca bajka.

Chciałabym żeby ktoś kiedyś napisał dla mnie bajkę o tym jak to cudownie jest szukać pracy, chodzi na rozmowy kwalifikacyjne, tysiące razy w listach motywacyjnych żywić nadzieję na zaprezentowanie się osobiście a potem osobiście przekonywać wszystkich na około że jest się kreatywnym, dynamicznym, otwartym na zmiany, szybko się uczącym, dobrze pracującym w zespole, o wysokiej kulturze osobistej, zorganizowanym, obowiązkowym, punktualnym, odpornym na stres, dojrzałym, empatycznym kandydatem na to stanowisko. I jeszcze nie chce zbyt wiele zer na koncie co miesiąc. Bo przede wszystkim liczy się dla niego doświadczenie. I satysfakcja z dobrze wykonywanej pracy. I najlepiej gdyby ten kandydat był studentem dziennym UW i oczywiście był w pełni dyspozycyjny. Oczywiście. Żeby dał się za pracodawcę poćwiartować i polać sosem tabasco. Pokropiony cytrynką. Z listkiem bazylii podany na ciepło.

Oczywiście. Rozumiem. Z pewnością. Rozumiem, że oni stoją po jednej stronie barykady a ja po drugiej. Ale dajcie mi szansę a udowodnię wam, że się nadaję. Udowodnię wam, że jestem w stanie się za was pokroić w granicach mojego pół etatu. Ale kiedy zegar wybije 17 magicznie zniknę, pojawiając się następnego dnia o 9. Z równym zapałem do pracy.

To pisałam ja przed jutrzejszymi dwiema wielce obiecującymi rozmowami kwalifikacyjnymi gdzie zamierzam udowodnić, że jestem super, cudowna, inteligentna i błyskotliwa.

A Pan S. nadal śni mi się na jawie...

20 listopada 2008

Et si tu n'existais pas

- Jakie to uczucie?
-Pierwszy raz ktoś pyta się mnie co czuję. Nie umiem tak od razu…
- Wiem. Wiem, że to może być trudne. Ale po prostu opisz co czujesz.
- Czuję rozpierającą mnie od środka radość.
- Coś jeszcze?
- No wiesz, czasem odzywa się stara ja i szepcze do ucha.
- A co szepcze stara ty?
- Że nie jestem ciebie warta. Że jestem za mało warta. Że to sen i zaraz brutalnie się obudzę.
- Gadasz bzdury.
- To nie ja tylko ta moja wewnętrzna ja. Szeptała mi do ucha przez 21 lat. Właściwie się przyzwyczaiłam.
- Jakie to uczucie?
- Czasem boli w dołku. Czasem ręce się trzęsą. I serce wali tak jakby chciało wyskoczyć z piersi.
- Tej piersi?
- Tej. A czemu pytasz?
- A nic. Nie powiem ci, bo Niewinność obudzi się z zimowego snu.
- Przecież to jej pierwszej spojrzałeś w oczy. I przecież i tak raz na jakiś czas się budzi.
- Ale jakoś udało mi się ją przekonać żeby czasem nam nie przeszkadzała.
- Cudotwórca z ciebie. Nikomu się jeszcze to nie udało.
- Ma się te sposoby. Mówiłem, że jestem dobry w te klocki, prawda?
- Mówiłeś. Właściwie udowodniłeś empirycznie.
- No co, teorie należy sprawdzać empirycznie. Inaczej się zsiada.
- Chyba mleko?
- Co?
- Mleko. Mleko ma najszybszy transport. Inaczej się zsiada.
- Kochanie, czy ja widzę rozbawienie w tych twoich pięknych oczach?

16 listopada 2008

Opium

Zawsze o wiele łatwiej przychodziło mi precyzowanie myśli stukając w klawiaturę lub pisząc. Teraz siedzę przed czystą kartką papieru w postaci dokumentu Worda i próbuję sprecyzować refleksje, które krystalizują się we mnie od miesiąca. Wszystko sprowadza się do pytania: co by było gdyby? Jak również do pytania: czy to się dzieje naprawdę?

Bo co by było gdyby Pan S. nie zjawił się z wielką determinacją i fajerwerkami w moim życiu? Co by było gdyby nie postanowił pewnego razu wrócić na forum? Gdyby nie przyszedł na urodziny M.? Gdyby na mnie nie spojrzał? Gdybym nie spojrzała na niego?

Czasem to wszystko, co się dzieje przekracza moje pojęcie postrzegania szczęścia. Za każdym razem rozszerzam je o kolejne doznania, myśli, słowa i wydarzenia. I za każdym razem stwierdzam, że na tym poprzestanę. I za każdym razem się mylę.

Nie znam właściwie Pana S. z przed naszej epoki. Odnotowuję w pamięci tylko kilka faktów, obrazów, pojedynczych rozmów. I nie rozumiem, dlaczego niektórzy wyrabiają sobie o nim zdanie w sytuacji gdy również znali go właśnie w taki sam sposób. Teraz Pan S. jest dla mnie otwarta księgą, którą chcę czytać, przewracać kartki i ciągle dowiadywać się czegoś nowego. Fascynujące. Cudowne. Nieziemskie. Uczucie.

Moja zdolność do homeostazy codziennie mnie zadziwia. Czy to cecha, która uratowała gatunek ludzki przed wyginięciem?

I zaczynam się robić nudna bo od kilku notek piszę o tym samym. Prawem ogólnej teorii równowagi przydałaby się jakaś spektakularna katastrofa.(irony mode on) Już się, kurde boję. Trzęsę portkami i zakrywam oczy(irony mode off).

Rozgrzewam się earl greyem z kubka w kwiaty wiśni, zapach bergamotki unosi się nade mną i delikatnie przytula się do skóry.

12 listopada 2008

Greetings from Neverland


8.11.2008
Dojechaliśmy. Gdy rano zobaczyłam Szymona pod kasami na Dworcu Głównym pomyślałam, że to będzie piękne kilka dni. Nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że z takim rozmarzeniem na mnie patrzył. Może dlatego, że od początku, no prawie początku nie mam wątpliwości. Miałam je wtedy, kiedy do głosu doszedł strach przed odrzuceniem. Kiedy ten zmasowany atak słów, pięknych, cudownych i tych, które słyszałam tylko w marzeniach, przypuścił szturm na moje poczucie własnej wartości. Teraz nie mam żadnych wątpliwości. Wiem, że Szymon jest tym, kim być powinien. Bo miał pojawić się w moim życiu, zatrząść nim w posadach, zburzyć dotychczasowe postrzeganie świata i zbudować je na nowo. Zbudować moje ja od samego początku. Albo lepiej, na podwalinach, na tym, co zostało po dawnej mnie, wykorzystując najlepsze części zbudować mnie na nowo.

9.11.2008
Przekraczam granice, o których istnieniu nawet nie zdawałam sobie sprawy albo nie dopuszczałam możliwości ich istnienia do świadomości.

10.11.2008
Kobieta, która urodziła się dawno temu gdzieś w ciemnych zakamarkach mojej duszy teraz się odrodziła. Wyszła ze zbyt długo budowanego kokonu. Zerwała warstwę ochronną. Nieśmiałość dawno temu zawładnęła kobietą i nie pozwoliła jej być sobą. Nie pozwoliła, bo bała się, że kobieta wcześniej czy później zostanie zraniona, będzie czuć ból porzucenia i poniżenia. Nieśmiałość właściwie troszczyła się o kobietę, bo nie chciała później wyciągać jej z otchłani rozpaczy, w którą kobieta niechybnie by wpadła po utracie czci, godności i wiary w ludzi. Ale teraz nieśmiałość dochodzi do głosu nie niezmiernie rzadko. Chyba zrozumiała, że taka taktyka, chronienia kobiety przed całym światem nic nie zdziała. A kobieta? Kobieta wyprostowała się, przygładziła lśniące w słońcu włosy i przestała przeglądać się w oczach wszystkich ludzi na świecie tylko w tych jednych błyszczących i kochających oczach tego, który spojrzał na kobietę i ujrzał w niej piękno.

11.10.2008
Nie obchodzili mnie wtedy inni pasażerowie, wagon bez przedziałów, ciekawskie spojrzenia innych. Liczył się tylko jego oddech, smak jego pocałunków, dotyk jego dłoni na mojej szyi i pragnienie w jego oczach.

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...