22 stycznia 2006

,,Cloudy" Simon&Garfunkel



Obserwuję u siebie powroty. Na przykład powrót do muzyki Simon&Garfunkel. Bałam się słuchać ,,Bridge over Troubled Water"... Ale, że muszę napisać pracę ,,Społeczny aspekt twórczosci S&G" to trzeba wprowadzic się w nastrój. No i jest. Zacznijmy od czegos lekkiego jak chmury na letnim niebie. Potem przyjdzie czas na inne. Cloudy jest piękne bo jest zwykłe. Żadne tam wydumane wyobrażenia, cele, słowa. Co z tego, że mówi o problemach i niezdecydowaniu? Ale przez linijki tekstu przenika nadzieja. I promienie słońca, które w końcu wyjdzie zza chmur. Zawsze wychodzi.

the sky is gray and white and cloudy
sometimes i think it's hanging down on me
and it's a hitchhike a hundred miles
i'm a raga-muffin child
pointed finger-painted smile
i left my shadow waiting down the road for me a while

cloudy
my thoughts are scattered and they're cloudy
they have no boreders, no boundaries
they echo and they swell
from tolstoi to tinkerbell
down from berkeley to carmel
got some pictures in my pocket and a lot of time to kill

hey sunshine
i haven't seen you in a long time
why don't you show your face and bend my mind?
these clouds stick to the sky
like a floating question why
and they linger there to die
they don't know where they are going, and, my friend, neither do i

cloudy
cloudy

15 stycznia 2006

Handicapped

Czas teraźniejszy przypomina mi koniec semestru w liceum. Multum sprawdzianów(teraz dumnie nazywane kolokwiami), testów zaliczeniowych, prac semestralnych, referatów(które w brew powszechnej opinii nie są dwustronicową pracą pisemną tylko 20 minutowym wystąpieniem na dany temat). Przypominam sobie to samo uczucie niepewności, nieogarnięcia. Wolałabym mieć nad wszystkim kontrolę. Paradoksalnie bardziej mogę polegać na świecie zewnętrznym niż na sobie. Ten pierwszy przynajmniej rządzi się jakimiś lex generalis. Za to funkcjonowanie urządzenia(nazwa fabryczna Anna K.) jest opisane w kilkunastu różnych źródłach. Doszłam do wniosku, że powinnam nic nie mówić tylko pisać bo gdy coś mówię, to zawsze plotę głupoty.

Jak to jest stracić wzrok? Nic nie widzieć. Po omacku robić każdy najdrobniejszy wzrok. Nie widzieć twarzy, gestów, kolorów. Tylko słyszeć i czuć. Jak bardzo te zmysły muszą być wyostrzone. ,,Dobrze znów Pana poczuć, kapitanie”- jak powiedział wczoraj bohater ,,Kontaktu”.
Tracę wzrok każdego dnia po trochu. Moja dziwna wada wzroku- astygmatyzm(niezborność) połączony z krótkowidztwem jest wpisana na stałe w mój kod genetyczny. Mam lekkiego fioła na punkcie okularów. To znaczy, że otaczam je troskliwą opieką. Bo jak się złamią, porysują, znikną, strzaskają, zdematerializują to widzieć będę tylko w połowie. No może w trzech czwartych. Będę widzieć jakbym miała na oczach leciutka zasłonkę z łez. Gdy zdejmę okulary(co czasem robię żeby dać oczom i nosowi odpocząć) to wszystko jest takie nieostre, delikatne, litery mają taki ciekawy cień a światło się załamuje. I czasem to widzenie jest przyjemne. Nie widać szczegółów, tych, których nie chciałabym widzieć. I zawsze mogę powiedzieć, że czegoś nie widzę. W sensie psychologiczno- socjologicznym to zjawisko uprawiamy dosyć często. Bardzo wygodny sposób na życie. Nie widzieć osób obok siebie, delikatnych gestów, słów. W sensie czysto fizycznym tylko okularnicy mogą powiedzieć to z czystym sumieniem.
Trzy wydarzenia kojarzą mi się z moimi własnymi okularami. Pierwsze, że zawsze przynajmniej dwie godziny wybierałam oprawki u znajomej pani optyk nim się na któreś zdecydowałam. Musiały być jak najbardziej niewidoczne. Drugie, kiedy byłam w gimnazjum na wycieczce w górach, pewnego dnia obudziłam się i moje okulary magicznym sposobem zniknęły. Cały dzień chodziłam bez nich. Znalazły się wieczorem- pod łóżkiem. Trzecie, to kilka obrazków podobnych do siebie. Rzut mną w podstawówce- okulary się porysowały. Rzut piłka do koszykówki w moją twarz w gimnazjum- oprawki pękły, rzut piłką do siatkówki w moją twarz w trzeciej liceum- oprawki z lekka się zgięły. Chociaż sprawca może chciał zwrócić na siebie moja uwagę:)
Chciałabym chodzić bez nich. Chciałabym obejść się bez nich. Chciałabym nie musieć patrzeć przez parę kiedy wchodzę z zimna do ciepłego pomieszczenia. Chciałabym nie bać się o ich zmiażdżenie w silnym uścisku czy tłumie. Chciałabym żeby nie osadzały się na nich kropelki deszczu. Chciałabym żeby się nie brudziły. Chciałabym ich nie nosić. Mogłaby to zrobić. Tak naprawdę bym większość widziała. Większość. Czułabym się trochę niepewnie. Byłabym trochę niekompletna. Ale bym sobie poradziła. Tak jak bez wielu rzeczy czy osób.

04 stycznia 2006

Solstice...

Tylko ja potrafię zaprzepaścić szansę na szczęście.
Tylko ja potrafię nie widzieć tego, co podobno wszyscy widzieli z zewnątrz.
I tylko ja potrafię ranić ludzi tak, że potem nawet nie chcą być dla mnie kimś na kształt przyjaciela.
Tylko ja potrafię tak zniszczyć szansę na wszystkie piękne chwile które mogły się wydarzyć.
Tylko ja potrafię zarażać nieśmiałością.
Tylko ja potrafię nic nie robić w celu naprawienia tego co zrobiłam źle.
Tylko mnie paraliżuje nieśmiałości i kompleks niższości
Tylko ja jestem tak głupia, nijaka, niepotrzebna, brzydka, szara, dziwna, że nikomu nie chce się o mnie zawalczyć.

Trochę goryczy wylanej dla wyrównania soków żywotnych. Moje notki zaczynają być monotematyczne. I za Koreę demokratyczną nie wiem dlaczego. Jak coś w sumie tak ,,nieistotnego” mogło tak zapuścić korzenie w moim umyśle, sercu, życiu?

Po prostu jestem dziwna. A na świecie jest chyba tylko trochę takich osób. To znaczy, że jestem swego rodzaju unikalna?

Moje okulary tworzą dziwną barierę między mną a światem. Okulary urosły do miana symbolu. To je nobilituje w jakiś sposób.

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...