29 maja 2011

Progress Report

Today is a gift and that is why we call it a present.

Ostatnie kilka tygodni było złe. Chyba jedne z najgorszych w ostatnim czasie. Kolejna przestroga, żeby się nie wywnętrzać emocjonalnie przed kimś kogo uważa się za przyjaciela, ale to nie idzie w drugą stronę. Oh well, life.

Ale nic to. Rozwijamy żagle i płyniemy dalej. Wczoraj skończyłam studia podyplomowe co może nie było super wybitnym osiągnięciem intelektualnym, bo pracę zaliczeniową napisałam z tego czym zajmuję się na co dzień w pracy czyli rekrutacji specjalistów i kadry managerskiej. Ale na pewno studia było dobrym podsumowaniem tego co wiem i rozszerzeniem o kolejne tematy a także pobudzeniem intelektualnym do tego, żeby zgłębiać następne. Wykłady praktyków było dla mnie po prostu fantastyczne. Widać było, że tych ludzi kręcą te tematy. Tak jak mnie. Pisanie pracy też było bardzo odświeżającym doświadczeniem. Okazało się, że nie tylko praktycznie coś wiem o rekrutacji ale też potrafię ubrać to w słowa naukowego żargonu. Mój promotor odesłał mi ją bez większych zastrzeżeń, co było kolejnym powodem do dumy. Upajam się uczuciem, że znalazłam dziedzinę, która mnie rajcuje.

Ostatnio jeszcze bardziej lubię (żeby nie powiedzieć uwielbiam)moją pracę a przede wszystkim firmę. Za możliwości jakie oferuje. Jestem zodiakalnym bliźniakiem, ja nie mogę siedzieć w miejscu, potrzebuję nowych doświadczeń i nowych wrażeń. I to właśnie daje mi A. Można powiedzieć, że dostałam awans, pierwszy w życiu. Teraz nie tylko pomagam w realizacji projektów rekrutacyjnych ale też samodzielnie prowadzę część spotkań z kandydatami, co jest dla mnie mega odświeżającym doświadczeniem. Prowadzę szkolenia i mam możliwość praktycznego poćwiczenia zarządzania ludźmi.
Cieszę się, że szefowa mnie doceniła. Powiedziała, że uważa, że mam ten szósty zmysł, który pozwala na ocenę człowieka pod kątem danego stanowiska. Że umiem korzystać ze swoich przeczuć i odczuć. Cóż, to stwierdzenie było dla mnie osobiście bardzo wieloznaczne.

Ala mówi, że jak wróci to ma wrażenie, że poczuje klimat jak w SATC. Coś w tym jest. Chyba trochę inaczej się ubieram, nawet na co dzień, bardzo zwracam na to uwagę, żeby ubrania były dorosłe, ale jednocześnie żebym dobrze się w nich czuła i odzwierciedlały moją osobowość. Parafrazując klasyka (czyli www.szafasztywniary.blogspot.com) żeby ubranie było ubraniem a nie przebraniem.

08 maja 2011

Die she must

Spotkanie z przeszłością było nieco niespodziewane. Charakteryzowało się jednak tym czym porządne spotkanie z przeszłością charakteryzować się powinno. Relatywnie krótkie, takie jak dawniej, z tym samym błyskiem w oku. Po chwili się skończyło. Przeszłość odeszła do słowników przeszłości, a ja wyszłam na zalaną słońcem i obietnicą lata ulicę.

Do tej konkretnej przeszłości chyba już zawsze będę miała sentyment. Boję się powiedzieć, że coś więcej, bo takie stwierdzenie i tak utonie w odmętach dziejów.

Śmiałam się do swoich myśli. A one do mnie. Puszczały do mnie ironicznie oko i za nic nie dały się przegonić.

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...