30 października 2008

Angels in the night

Nie minął nawet miesiąc odkąd spojrzałam w oczy S. i zobaczyłam w nich wszystko to, czego szukałam odkąd pamiętam. Próbuję przypomnieć sobie, co zdarzyło się od tamtego wieczora gdy chciał pokazać mi Oriona ale ja zasnęłam jak tylko przytuliłam policzek do poduszki. Potem tak wiele słów zostało wypowiedzianych, tak wiele ważnych i pięknych słów. Przypominam sobie jak S. szedł koło mnie i mówił, to, co czuje. Ja też mówiłam. Potem, gdy już byłam sama zdałam sobie sprawę, że przecież wszystko wiem. I już nic nie trzeba tłumaczyć. Pamiętam jak potem niczym tonący trzymający się ostatniej deski dryfującej po oceanie, powiedziałam, że już wiem. Pamiętam jak bałam się naszego pierwszego spotkania, gdy oboje wiedzieliśmy, co czuje to drugie. Pamiętam jak zobaczyłam S. z tą herbacianą różą i znów wiedziałam. Pamiętam jak S. wyszeptał, ze ma szczęście. A jego usta smakowały jak obietnica. Pamiętam jak spacerowaliśmy i gadaliśmy. O wszystkim i o niczym. O wilku stepowym, ludziach, historii, snach i marzeniach. O kawie. Pamiętam jak powiedział mi dobranoc i jak nie mogłam potem zasnąć w nocy. Pamiętam jak… wszystko pamiętam. Każdy gest, każde słowo i szept. Każdy dotyk i uśmiech. Każde spojrzenie tych niewiarygodnych oczu. Będę pamiętać do końca swojego życia.

Wszystko dzieje się w tak zawrotnym tempie. Trzy miesiące wcześniej dostarczałoby mi to więcej strachu niż radości. Teraz tak bardzo mi się to podoba. Tak bardzo podoba mi się, że się nie boję. Podoba mi się, że rozmawiamy, podoba mi się kiedy milczymy. Podoba mi się obserwowanie jak zmienia się jego kolor oczu, w zależności od nastroju. Powtarzam się, ale znów nastąpił ten moment życia, który uwielbiam. Moment pozytywnej zmiany i rozwoju. Notka robi się ponad miarę patetyczna ale nie umiem z tym nic zrobić. Wiem, że cokolwiek teraz napiszę, może wydać się wydumane, pokraczne i takie hura optymistyczne poza ustaloną normę co nie przystaje do tonu tego bloga. Co spowoduje mentalne wymioty. Ale gdy zakładałam ten dziennik byłam zupełnie inna. Wciąż byłam sobą ale to ja, które świat teraz ogląda musiało pokonać kilka warstw mojej skorupy.

I tylko w głębokich warstwach podświadomości, tam gdzie rodzą się myśli o ostrzejszych krawędziach, czai się refleksja, że to może się kiedyś skończyć. Ale nie chcę w to wierzyć.

Jest ciemno. Ale jutro wstanie słońce, ogrzeje mi policzki i znów narodzi się nadzieja.

19 października 2008

Mr Darcy

Serce mówi tak. Umysł mówi tak. Wszystko we mnie mówi tak. Pewne mechanizmy zachodzą we mnie z prędkością światła, kiedyś potrzebowałam o wiele więcej czasu żeby do swego życia dopasować nowe elementy. Teraz już nie. Teraz w jednej chwili zdałam sobie sprawę, że jeśli to szczęście, wewnętrzny spokój, pewność, zaufanie i radość mam czuć zawsze to wystarczy tylko wyciągnąć rękę. I już jestem tam gdzie jest mi bezpiecznie. W jego oczach czuję się piękna.

Ja nie jestem do kochania i adorowania. Nie potrafię się jeszcze ciągle przyzwyczaić do tej cudownej ilości piękna w moim życiu. Ale Boże, wiem, że masz rację. Zawsze miałeś.
I niech to trwa wiecznie.

12 października 2008

Under her spell

Mam w głowie mętlik. Pomieszanie słów, zdarzeń, spojrzeń i gestów. I nie wiem, co zrobić. Nie wiem, co zrobić by ewentualnie uchronić się przed bólem i upokorzeniem. Mój instynkt przetrwania mówi stanowcze i absolutne nie, ale umysł krzyczy tak.

Boję się. Nie chcę po raz trzeci przeżywać tego dojmującego poczucia beznadziei, upokorzenia, poczucia bycia nikim dla tej osoby, która jeszcze przed chwilą mówiła, że jestem dla niej najważniejsza. Bullshit. Był jeden taki, co twierdził, że jestem dla niego sensem życia a po dwóch miesiącach po prostu przestał się odzywać. Proste. Eleganckie i honorowe jak śmieciarka. Poczucie bycia śmieciem- bezcenne.

Te słowa są zbyt idealne. Zawsze chciałam takie usłyszeć a gdy je słyszę to zaczynam się szczypać żeby się obudzić, bo to wszystko przecież nie może być realne. Książę, który ma przybyć i mnie uratować przecież tak naprawdę nie istnieje. To wszystko jest zbyt piękne. Chociaż jest zupełnie namacalne.

Może ja rzeczywiście taka jestem tylko tego nie widzę. Może rzeczywiście w jego oczach taka jestem. Może taka jestem tylko nie umiem przyjąć tego do świadomości, bo przyzwyczaiłam się do myślenia o sobie jak najgorzej. Chociaż może tego nie widać. Nie widać moich myśli, które przebiegają w tę i z powrotem przez głowę. A myśli mówią: Nawet jeśli ktoś mówi Ci, że jesteś piękna i urocza to wcale nie ma tego na myśli.
Próbuję nie wierzyć ludziom na pierwszy rzut oka. Ale co zrobić, gdy Ci, których spotykam na pierwszy rzut oka wydają się wrażliwi, uroczy, inteligentni i przyjaźni. Więc im ufam. Bezgranicznie. Potem okazuje się, że rzeczywistość została wykreowana na ich potrzeby a oni są egoistami, z wieczną depresją nie do uleczenia i bojący się otworzyć. Może po prostu ja przyciągam ten typ ludzi do siebie.

Mam problem, bo boję się zaufać… A Bóg mi świadkiem, że chciałabym. Tylko to wszystko później tak straszliwie boli.

02 października 2008

Kraftwerk

Te wakacje miały być zupełnie inne. A w końcu również były zupełnie inne tylko w zupełnie inną stronę. Nową. Najpierw jedne praktyki gdzie nauczyłam się wstawać rano, potem drugie praktyki, gdzie nauczyłam się samodzielności i odporności na strach przed popełnieniem błędu, potem P., od którego dowiedziałam się, że mężczyzna może mieć tylko jedną gitarę, którą kocha jak również, że niektórzy robią niewiarygodny masaż karku. Potem praca, która przyszła do mnie sama, bo podobno świetnie się ze mną współpracuje. Po drodze cudowny wyjazd z T. do A. i A. do Berlina gdzie dowiedziałam się, że kilkoro ludzi na tym świecie kocham bezwarunkowo i na zawsze. Potem było jeszcze Zakopane, które moją miłość jeszcze utwierdziło. Kilka esteckich imprez do tego sprawiło, że Estetów będę kochać do końca życia a potem nawiedzać duchem.

Rozpiera mnie energia i radość życia. Chociaż prawem czarnej serii przydałaby się jakaś depresyjna notka, bo na przykład jest zimno albo boli mnie głowa, ale zwyczajnie nie mam o czym pisać bo mnie od pewnego czasu nic nie dołuje. No może, to, że zamykają Lunę albo to, że muszę do poniedziałku czekać na wydanie de luxe Om Shanti Om na DVD. No po prostu nie ma nic takiego, co by mnie wpędziło w depresję. No szczypawka, nic. Mogę sobie coś wymyślić. W sumie przez długi czas tak robiłam. Ale po co?

Ostatnio widzę więcej. I podoba mi się to, co widzę.

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...