27 grudnia 2005

HP

***
bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata

23 grudnia 2005

What a lovely, sunny day!

Cieszyła się jak dziecko na ten dzień. Chciała zobaczyć ich wszystkich. Chciała mieć pewność, że jakoś ułożyli sobie życie. Chciała zobaczyć czy się zmienili, czy jeszcze pamiętają te wszystkie szczęśliwe chwile spędzone w kindergarten. Zjazd absolwentów połączony z wigilią od pierwszej chwili buchnął w nią tysiącem ton emocji, uśmiechów, wspomnień, dobrych słów. Jeszcze kilka dni później dźwięczały jej w uszach słowa pana M.: ,,Masz pisać. Kiedyś coś z tego będzie”. Była cudownie zaskoczona, że pamiętał. Że ona, coś, kiedyś tam skrobała. Rozpierała ją duma, że młodsze roczniki patrzą na absolwentów z podziwem. Ją samą zaskoczyła ta wręcz przytłaczająca jedność. Potem razem z tymi, z którymi czuła się najlepiej i z którymi rządziła światem przenieśli się do mieszkania M. Pili herbatę, palili szałwię, leżeli na podłodze, wspominali stare czasy i snuli plany na przyszłość. Nie obyło się bez sesji zdjęciowej, której dowody skrzętnie zniszczono. Przyszedł. Nie wiedzieć czemu wolał zachowywać bezpieczny dystans. Przynajmniej dla niej wyglądało to tak jakby z jednej strony robił im łaskę, że się z nimi spotykał, a drugiej strony, że jemu wydaje się, iż to oni litują się nad nim i ofiarowują mu swoje towarzystwo. A przecież ich przyjaźń była bezwarunkowa. Żadnych tajnych, pisanych małym druczkiem warunków. Żadnych haków. Jeszcze kiedy byli niewinni, młodzi i optymistycznie patrzyli na świat, kiedy Kaczory nie rządziły światem, coś ich łączyło. Coś nieuchwytnego. Ale skończyło się równie szybko jak się zaczęło. Jej problemem było poczucie niższości i ta nieśmiałość, która przybierała postać dziewczynki z ,,Ringu” i wymuszała ucieczkę. Więc uciekła. Nikt nie próbował jej gonić. Jedna myśl tłukła się po głowie jak osa wpuszczona do słoika. Przecież mogła zawrócić.
Nie mierzyła poziomu endorfin w organizmie ale była pewna, że na pewno przekroczył dozwolona normę. Jeżeli tak ma wyglądać euforia to chcę być ciągle na haju- myślała. Tylko jakoś tak trudno było im się dogadać. Ta rozmowa często schodziła na temat narzecza Inuitów. Dwoje z nich zafascynowanych tym dialektem północno- zachodnich Eskimosów poświęciła pół życia na badania antropologiczne i naukę tego trudnego języka, w którym istniało 40 czasów i odmiana rzeczowników przez osoby, liczebniki i garnki. Wiedziała, że to ich życie. Ale czy ona nie poświęciła swojego na karierę dziennikarską? Czy A. nie trudził się by zostać wykwalifikowanym latarnikiem? Czy M. na marne studiowała technologię drewna? Niewidzialna siła nazywana przez niektórych arogancją budowała sobie spokojnie mur między nimi. I ta jego alienacja. Bolało ją to. I nie wiedziała co ma zrobić, żeby ten stan rzeczy naprawić. Kiedy spytali go, czy będzie na ślubie ich wspólnej znajomej odpowiedział po inuicku, że jeszcze nie wie. Tak ma wyglądać policzek?- pomyślała. Ale czemu tak Cię to zabolało? Przecież nic Ci nie obiecywał, nie ma żadnych zobowiązań w stosunku do Ciebie. No właśnie. A jednak trochę ukłuło. I zastanawiała się, co zrobiła źle. Chociaż przecież nikt nie nauczył jej jak postępować w takich sytuacjach. Była Tabula rasa. A może prawda była aż nazbyt brutalna.

16 grudnia 2005

A prince


Mój najmłodszy, kochany, prostolonijny braciszek cioteczny- Kuba. Chciałabym patrzeć na swiat jego oczami...

Half-blood prince

Ostatnio nie lubię niejednoznacznych słów. Na przykład ,,tak jakby”. Gdyby powiedzieć ,,to tak jakby kłamstwo” i ,,to jest kłamstwo” to to pierwsze nie brzmi tak dobitnie, jest łagodne. Jest jeszcze kilka takich słów- trochę, może, prawie, niby, w sumie. Z jednej strony używanie ich zniekształca nam rzeczywistość, prawdziwy obraz świata. Z drugiej strony czasem lepiej jest coś nie dopowiedzieć żeby nie sprawić przykrości, nie kłócić się, albo po prostu żeby coś nie zostało powiedziane wprost z różnych powodów.

Słowa są ważne. I choć gesty, spojrzenia, ruchy mogą wiele powiedzieć to nigdy nie zastąpią słów. A te maja te głupią(?) właściwość, że mogą być rozumiane na różny sposób. It’s a matter of interpretation, jak mawiają Brytyjczycy. Dlatego gdyby nie było tych niejednoznacznych to może łatwiej byłoby nam się porozumieć. Gdyby w ogóle udało nam się rozmawiać tak naprawdę.

Czasem oszczędność w słowach jest piękna. W opisach na gadu-gadu kilkoro moich ,,kontaktów” czyli znajomych, kuzynów ma w opisie na przykład ,,kocham Cię kotku” ,,kocham Cię”. Inna sprawa czy można tak powiedzieć będąc z kimś od miesiąca czy mniej. Mnie chodzi o coś innego. W moim prywatnym słowniku ,,kocham Cię” jest uświęcone, niemal sakralne i nie jest zwykłym, pierwszym lepszym słowem, które można wpisać od tak na równi z ,,cześć”, ryba” czy ,,mleko”. Nie piętnuję okazywania swoich uczuć tak globalnie chociaż sama wołałabym ochronić piękno i niepowtarzalność tych chwil, gestów, słów. Raczej chodzi mi o to, że tak często powtarzane, niedługo straci na znaczeniu i powinno być zarezerwowane tylko dla tej drugiej, najważniejszej osoby. I nawet kiedy już to słowo padło w jakiejś cudownej scenerii lub przeciwnie w bardzo prozaicznej(ale w tej właśnie chwili stającej się bajkową) to wypowiadanie go przy każdej nadarzającej się okazji wymywa z niego trochę znaczenia i wkrótce będzie znaczyć tyle co nic. Czy nie lepiej napisać na przykład ,,bez Ciebie czuję się niekompletna” albo po prostu ,,Ty” ?

11 grudnia 2005

Dedicate to...


Dla wszystkich zagubionych, smutnych, nieszczęsliwie zakochanych i dla mnie a w szczególnosci dla Estetów (tekst może trochę zbyt ,,miłosny" ale kto powiedział, że nie można kochać Estetów:))

When You Say Nothing At All (Ronan Keating, Paulina Rubio)

It's amazing how you can speak right to my heart
Without saying a word, you can light up the dark
Try as I may I can never explain
What I hear when you don't say a thing

The smile on your face lets me know that you need me
There's a truth in your eyes saying you'll never leave me
The touch of your hand says you'll catch me wherever I fall
You say it best ....when you say nothing at all

Es absurdo saber cómo hago tu voluntad,
y te vuelves amor luz en la oscuridad
Tú no lo ves y está escrito en tu piel
yo lo escucho, lo siento, lo sé
sonríe si sé que tú puedes oírme
que tu piensas en mí y yo puedo sentirte
estás entre el cuerpo y el alma, callada total

The smile on your face lets me know that you need me
There's a truth in your eyes saying you'll never leave me
The touch of your hand says you'll catch me wherever I fall
You say it best. When you say noting at all(carry on end note)

Oh......The smile on your face lets me know that you need me
There's a truth in your eyes saying you'll never leave me(pause)
The touch of your hand says you'll catch me wherever I fall
Lo entiendo mejor... when you say nothing at all

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...