25 czerwca 2005

Feelin' groovy



To tak jakbym była polem doświadczalnym
Gdzie sobie eksperymentują
Jak to będzie gdy wyrwiemy jej kawałeczek skóry?
Czy to będzie bolało jak jej wytniemy kilka nerwowych połączeń?
A może by tak uszczknąć kilka gram jej duszy, przecież i tak nic się nie stanie
Warto spróbować ignorancji i silnych uderzeń w serce

A jak by to było gdyby zniknęła? Taki mały problem z głowy
Nie musielibyśmy
Najpierw dajmy jej parę uncji nadziei a potem zrzućmy ją w dół urwiska
To by było dopiero ciekawe
Chociaż jest egoistką

Raz, dwa, trzy. Opadają liście, delikatne płatki kwiatów, marzenia
Cztery, pięć, sześć. Puste miejsce obok Ciebie, burza
Siedem, osiem, dziewięć. Poezja, deszcz i noc
Dziesięć. Do widzenia



18 czerwca 2005

Fallible

Wiesz, lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak, nienaturalnie
Trochę przesadnie, pobyć sam
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo
Tak zwyczajnie, tylko że
Tutaj też wiem kolejny raz
Nie mam szans być kim chcę


Miałam napisać o hipokryzji ale mi przeszło. Napiszę o kłamstwie. Najbardziej na świecie brzydzę się kłamstwa. Wolałabym usłyszeć gorzką prawdę niż potem dowiadywać się od osób trzecich o kłamstwie lub wiedzieć, że dana osoba kłamie w żywe oczy a być wobec tego faktu bezsilnym albo przyjąć za prawdę dane wytłumaczenie czy fakt a potem w innym źródle (szeroko dostępnym) dowiedzieć się, że jesteś tylko śmieciem któremu wciska się kit. To boli najbardziej jeżeli nikt nigdy nie mówi prawdy. Jeżeli o każdą błahą sprawę musisz się doprosić, żeby dana osoba łaskawie ci odpowiedziała, wytłumaczyła. Czasem wielogodzinne rozmowy i tak nic nie dają. Ktoś sobie coś postanowi, ze na przykład nic nie powie i już. Rozumiem, może mieć ku temu powody. Ale na Boga, jeżeli chodzi o sprawy dotyczące nas wszystkich czy osoby nam bliskie to dlaczego trzeba wszystko ukrywać? I to chyba przeszywa mi pierś takim strasznym bólem. Ta bezsilność połączona ze wspomnianą hipokryzją. ,,Chcę żebyś mnie poznała”, ,,Nikt nie zadaje sobie trudu żeby mnie poznać" mówią Niektórzy. Ale ci Niektórzy nie dają szansy na jakiekolwiek poznanie się bo z najmniejszej sprawy robią wielką, mroczną tajemnicę. A potem mają pretensje do całego szeroko pojętego ,,świata”, że ktoś ich nie rozumie i mają wszystko w głębokim poważaniu.

Proszę, nie kłamcie. Już i tak mam z tym światem do pogadania. Czy muszę naprawiać go jeszcze z waszej strony?

13 czerwca 2005

I am a rock (Simon&Garfunkel)


A winter's day
In a deep and dark December
I am alone
Gazing from my window
To the streets below
On a freshly fallen silent shroud of snow

I am a rock
I am an island

I've built walls
A fortress deep and mighty
That none may penetrate
I have no need of friendship
Friendship causes pain
It's laughter and it's loving I disdain

I am a rock
I am an island

Don't talk of love
Well I've heard the word before
It's sleeping in my memory
I won't disturb the slumber
Of feelings that have died
If I never loved I never would have cried

I am a rock
I am an island

I have my books
And my poetry to protect me
I am shielded in my armor
Hiding in my room
Safe within my womb
I touch no one and no one touches me

I am a rock
I am an island

And a rock feels no pain
And an island never cries


Someone said to me ,,The truth is in lyrics". As you see above, it is absolutely true. I am this rock from the song. I create my safe fortress from books, thoughts. But I can't say that I don't need love, friendship or acceptation. Moreover, lyrics and of course songs by Simon&Garfunkel are as I would say, my life. Because there are a few songs that characterise my exsistence here on Earth. I joined ,,Bridge over troubled water" with the best time of my life. It was when Someone understood me. But not enteirly I suppose. If so, we would continue this ,,best time" till now. ,,The boxer" is the song, from which I started my fascination, love and amusement when it comes to S&G. It was the 2000 year, I think. My English teatcher brought lyrics of ,,The boxer" and we had to fill in the gaps after listening the song. I remember that after coming back home I listened to that about twenty times and the reality didn't exsist that time. ,,The 59's bridge song" makes me beam. It is because I received a birthday card in which was the quote from that song. And the card was given by someone special. I shouldn't write this because it hurts. My soul hurts, my heart hurts. But still it is someone special. ,,The sound of silence'' is importand to me. It reminds me of the city in the night. Warsaw by night is special, magical, it has this specific razzmatazz fragrance. Still it is an ironic, sad song about the disability to talk, to understand and hear-listen tandem. Do you know ,,Cloudy" ? I dedicate it to those who adore the blue sky, sun and stars...

11 czerwca 2005

Body Talk...

My life seems unreal,
My crime an illusion,
A scene badly written
In which I must play.
Yet I know as I gaze
At my young love beside me,
The morning is just a few hours away.


Gdyby moje włosy mogły mówić to z pewnością powiedziałyby, że im ciasno. Że się duszą i chcą nad morze, na plażę, zbierać kamienie. Że chcą żeby je ktoś pogłaskał, przytulił, powiedział, że będzie dobrze. Gdyby moje nadgarstki mogły wyrażać swoje myśli to pewnie wyraziłyby chęć spaceru po parku Kensington z jakimś miłym dżentelmenem lub zupełnie zwyczajnym kimś płci męskiej. Pewnie chciałyby słońca, braku trosk. Gdyby moje oczy również posiadły tę samą umiejętność to postanowiłyby ciągle błyszczeć od śmiechu i miłości. Cofnęłyby też pewne słowa i gesty. I nie wstydziłyby się tego. Gdyby moje palce u rąk zostały ożywione różdżką maga to przypuszczalnie chciałyby pojechać do Wielkiej Brytanii i poznać Królową. Pewnie chciałyby też żeby ktoś je odgrodził od tego dziwnego świata granicą ramion. Gdyby mój nos mógł coś powiedzieć to pewnie strzeliłby wielkiego focha(nie taką kaczkę tylko to drugie znaczenie). Nic by nie powiedział bo by się obraził na to wszystko. I zamilkłby a ta cisza byłaby wymowniejsza niż gdyby wygłaszał tyrady i laudacje. Gdyby moje policzki miały władzę przekazania swoich refleksji to zwierzyłyby się z marzeń o innym charakterze i usposobieniu, z błędów i zaniedbań. Powiedziałyby, że ciągle szukają i znaleźć nie mogą. I mało osób zadaje sobie trud żeby je zrozumieć. Gdyby moje ramiona mogły coś dodać to stwierdziłyby, że im ciężko. A gdybym ja miała coś jeszcze powiedzieć to chyba już nic by mi nie zostało. A nie wiem czy do zainteresowanych by to dotarło.

09 czerwca 2005

Some literature

Dziś nie będę mówiła ja(jakoś to przeżyjecie, I hope so) tylko Wirginia Woolf. Czyli Pani Dalloway i jej strumień świadomości. Mistrzostwo słowa.

I will write something in english soon so that other bloggers could understand it too.


Przypięła do sukni koronkowy kołnierzyk. Włożyła nowy kapelusz, ale on nie zauważył i jest szczęśliwy bez niej. Ona nigdy nie jest szczęśliwa bez niego! Nigdy! Septimus jest egoistą. Wszyscy mężczyźni są tacy. Bo on nie jest chory. Doktor Holmes powiedział, że nic mu nie jest. Podniosła dłoń. Ach! Schudła tak bardzo, że obrączka zsuwa jej się z palca. To ona cierpi, tylko że nie ma komu o tym powiedzieć.

Doskonale wiedziała, czego chce. Jej uczuciowość była powierzchowna. Głębiej Klarysa Dalloway była bardzo przenikliwa, dużo lepiej znała się na ludziach niż Sally, a przy tym wszystkim miała mnóstwo kobiecości. Miała ów szczególny, właściwy kobietom dar tworzenia własnego świata wszędzie tam, gdzie się przypadkiem znalazła. Wchodziła do pokoju, stawała na progu, otoczona mnóstwem osób. Ale pamiętało się tylko Klarysę. Nie znaczy to, że jej uroda była uderzająca, Klarysa nie była piękna, nie była efektowna, nie mówiła nigdy nic specjalnie błyskotliwego. Ale stała tam na progu, była.

Nie, nie, nie! Nie kocha jej i już! Tyle tylko, że po tym dzisiejszym spotkaniu, po tym, jak ją widział tego ranka, z nożyczkami i jedwabiem na kolanach, przygotowującą się na wieczorne przyjęcie, nie może przestać o niej myśleć, ona wraca wciąż do niego, jak pasażer uśpiony na ławce wagonu, poszturchujący sąsiada. Co naturalnie nie jest miłością. Po prostu myśli o niej, usiłuję ją zrozumieć.

Mogło się zdawać, że ten dzień, ten londyński dzień, dopiero się zaczyna. Jak kobieta, która zrzuciła perkalową suknię i biały fartuch, żeby się przystroić w błękitne jedwabie i perły, dzień zmieniał się, odrzucał ciężkie suknie, ubierał się w tiule, przystrajał na wieczór i z tym samym westchnieniem radosnej ulgi, z którym kobieta zrzuca na podłogę bieliznę, pozbywał się kurzu, upału, barw. Ruch na ulicach był teraz mniejszy, samochody mknące szybko, z warkotem, zajęły miejsce ciężko dudniących wozów, a tu i tam pośród gęstego listowia skwerów wisiało jaskrawe światło. Abdykuję, zdawał się mówić dzień, blednąc i niknąc nad kopułami i wieżycami, nad płaskimi dachami i szczytami hoteli, kamienic mieszkalnych i domów towarowych. Ustepuję, zaczął mówić dzień, znikam, ale Londyn nie chciał o tym nawet słyszeć i wzniósłszy swe bagnety w niebo, przytrzymał dzień, zmusił do uczestniczenia w wieczornych hulankach.

08 czerwca 2005

Bridge Over Troubled Water Paul Simon, Art Garfunkel


When you're weary, feeling small,
When tears are in your eyes, I will dry them all;
I'm on your side. When times get rough
And friends just can't be found,
Like a bridge over troubled water
I will lay me down.
Like a bridge over troubled water
I will lay me down.

When you're down and out,
When you're on the street,
When evening falls so hard
I will comfort you.
I'll take your part.
When darkness comes
And pains is all around,
Like a bridge over troubled water
I will lay me down.
Like a bridge over troubled water
I will lay me down.

Sail on silvergirl,
Sail on by.
Your time has come to shine.
All your dreams are on their way.
See how they shine.
If you need a friend
I'm sailing right behind.
Like a bridge over troubled water
I will ease your mind.
Like a bridge over troubled water
I will ease your mind.


Jasne. I co jeszcze? Powiedz mi Paul, tylko szczerze. Czy pisząc tą piosenkę myslałes trochę o rzeczywistosci? Chyba nie. Piekne słowa ale tylko słowa. Chociaż dodają otuchy. Kiedy je słyszę, robi mi się cieplej na sercu.
I jeszcze coś. Skoro wszyscy mówią prosto z mostu to ja też. Po pierwsze, przestań robić z siebie pieprzoną ofiarę. Nie graj, nie pozuj na kogoś, komu trzeba współczuć i weź się w garść. Zaciśnij zęby i idź dalej. Ja tak robię i się sprawdza. Myślisz, że tylko ty masz takie problemy? Ty jeden na świecie borykasz się z jakimś brzemieniem? Tylko ty próbujesz za wszelką cenę żyć? The answer is: NO.
Po drugie, kocham. I co z tego? W sumie nic.

Dziękuję za uwagę. To był kolejny odcinek z serii ,,The dreary life of Bluegirl”

05 czerwca 2005

Fragrances

Fiołkowo-cynamonowo- waniliowa Lolita Lempicka
Powietrze o 4.12 AM
Waniliowe mleczko do ciała
Cynamonowa herbata
Wiśniowo-miętowe mydło na skórze
Truskawkowy szampon
Madame
Łąka w lipcu
Deszcz we wrześniu
Deszcz w czerwcu
Słońce o świcie
Jego zapach
Herbata earl grey z bergamotką
Zioła prowansalskie
Pomarańczowe kadzidełka
Ciepła ziemia
Chrupiąca skórka od chleba


Wyobraźcie sobie to wszystko. Dzięki temu świat staje się czasem zupełnie prosty, cudowny i niepowtarzalny. Pisane w przypływie weny twórczej, która zaatakowała znienacka i nie chciała wypuscić ze swych nad wyraz opiekuńczych ramion. Po namysle stwierdzam, że jeszcze trochę u niej zostanę...

Hangover? No way...

No tak. 4. 12 a ja pisze sobie notkę na blogu. Jaczak i Oleńka śpią sobie słodko na moim łóżku jak aniołki. Chyba jestem zazdrosna...Tellur właśnie przytulił policzek do podusi i chyba zasnął. Tak, potwierdzam. Tellur zasnął. Niech mu się przyśni hm...no on już sam wie. No dobra miało być o tej wczesnej porze. Właśnie odkryłam cudowną kartkę od Jaczaka. Dziękuję. Ptaki śpiewają a niebo wydaje się odradzać niczym feniks z popiołów. Przejaśnia się. Padało wczoraj ale przestało. Miłka, Odol, Zagubiony poszli odprowadzić Harcerza do jego domu. Czy im się to uda, dowiecie się w następnej notce jak tylko wrócą. Oby.
A teraz słów kilka o B-day czyli moich przesławnych urodzinach o których jeszcze długo będzie głośno w naszym światku. Nie przyszedł G. Tak, spodziewałam się tego. Ale w głębi mojego naiwnego serca miałam nadzieję, że jednak się przełamie. Chyba wiem dlaczego jednak tego nie zrobił. Ale to pozostawię tylko dla siebie. I wiedz G., że rozumiem. Chociaż może Ci się to wydać samolubne i głupie to ciągle próbuję Cię zrozumieć. Czasem mi się to udaje czasem nie. Może nigdy nie powiedziałabym Ci tego wprost bo nie mam dość odwagi. A tak zostaje ten blog.
Było dziwnie. Bo to tak jakby połączyć przeszłość i teraźniejszość. Wreszcie znalazłam kilkoro dzikich ludzi z buszu, których w miarę rozumiem i którzy mnie rozumieją, taką mam nadzieję. Mamy swój własny, chory świat poprzetykany aluzjami, wspólnymi żartami, sytuacjami. Tak to już jest gdy ścieżki się rozchodzą. Ja pójdę tą drogą inni drugą. Bywa i tak. Jednak zawsze można próbować budować mosty. Grafomaństwo. Trzeba się tego oduczyć...
Dostałam filiżankę. Jest tak przedziwnie angielska, że aż boje się jej dotknąć. Co za rozkosz picia herbaty! O kartce już mówiłam? Mówiłam. Ale co ja na to poradzę, że takie małe niespodzianki sprawiają mi największą przyjemność. I czystą radość.

Slow down. You move too fast...

02 czerwca 2005

Słońce, wiatr we włosach, góry i Esteci

Długo oczekiwane, wysmażone przez mnie subiektywne sprawozdanko i luźne relacje tudzież zapiski z wyjazdu w góry z estetami. Wszelkie prawdopodobieństwo do osób prawdziwych zamierzone. Enjoy.

25.05.2005 Siema (gostek typu dres w pociągu do Zakopanego)

Niebo było niepokojąco niebieskie tego roku. A pola, lasy i trawa soczyste i żywe. Po wpakowaniu się do pociągu i czułym pożegnaniu przez naszego nieocenionego Ampera wyruszyliśmy. Do Zakopca wtoczyliśmy się o 21 a do miejsca naszego noclegu i odpoczynku, do Kir dotarliśmy busikiem kierowanym przez pseudo Górala, którego co trzecie słowo to ,,kurwa”. Mieszkamy u Księży Luteranów, to znaczy Lateranów. Obok prysznica jest kaplica więc mało brakuje byśmy wykąpali się w chrzcielnicy. Pan Jaczak jest bardzo miły i ma dziwne poczucie humoru. Podobny do pana Dybowskiego. Jak prawdziwy. W czasie sześciogodzinnej podróży rozmawialiśmy ,,głównie o seksie” jak to określiła Aps. ,,Bo my jesteśmy młodzieżą” dodał Tellur. Bóg jeden wie, co miał na myśli... Poza tym Odol uczył się wysokości górskich szczytów w panoramie Tatr a Miłka słówek fińskich. Potem przepytywali się z tych jakże ciekawych informacji. Szkoda, że was tu nie ma.
,,Mieszkamy przytulnie ale gierkowsko” to słowa Tellura do mamy. Nic nam z jego strony nie grozi bo nosi plasterek;) a poza tym on i tak śpi z Andym. Albo z Aps. Ale co za różnica;)

26.05.2005 Pamiętać: skombinować wino mszalne (Odol)

O 6.30 obudziły nas dzwony bardzo pobliskiej kaplicy. A o 7 rozpoczęła się msza i chorał gregoriański. Wszak to Boże Ciało. Nic już nie powinno nas dziwić. Ale nie przeszkodziło nam to w spaniu do 9. Co za rozpusta.
Stwierdzam, że moje nogi nie istnieją. Fakt ten został mi objawiony około 15 po tym jak straciłam połączenia nerwowe między kończynami dolnymi a tułowiem.
Widzieliśmy skocznię Małysza, potoczki, kościoły, włoskiego biskupa. Górali i inne cuda jak owce, kozy, niedźwiedzie, warany, owczarki niemieckie, krokodyle i piżmaki. No dobra. Piżmaków nie widzieliśmy. Nawet nie wiemy jak toto wygląda.
Po zdobyciu sprawności nocnoleśnego estety w bardzo, bardzo późnych godzinach nocnych dotarliśmy do pokoju. Reszta jest milczeniem. Te wydarzenia chcemy pominąć. Za drobną opłatą możemy się jednak przemóc i uszczknąć rąbka tajemnicy...

27.05.2005 DUPA - Demokratyczna Unia Polityki Autorytarnej (Tellur)

Bolą mnie nogi, stopy i pięty. Dolina Kościeliska byłaby całkiem fajna dolną gdyby nie obtarte pięty. W pewnym sensie mogę sobie wyobrazić jak wyglądała droga krzyżowa...buu

28.05.2005 Martyna, idź się myć! (Tellur do tejże)

Sklep, Dolina Małej Łąki oraz plany rządzenia światem. To nie jest takie trudne jak się wydaje. Trzeba tylko odpowiednio obsadzić stanowiska. Amper będzie papieżem, ja królową Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Europy, a Tellur zajmie się Ameryką. Akai-kaze poślemy do Rosji. I tak dalej. Grunt to dobra organizacja.
Akcja ,,Ugotuj makaron i nie zrób totalnej rozpierduchy” przebiegła sprawnie. Błogosławmy czosnek i salami Odola! Jutro akcja pod kryptonimem ,,Czy naleśniki estetyczne da się zjeść?”
Tellur ma kosmate myśli bo Aps nosi za krótkie szorty. Tellur opowiada nam, co go podnieca. Nie chcielibyście tego wiedzieć:) Aps zostaje uroczyście odznaczona mianem ,,śpiworowego estety”

29.05.2005 Kompleks agrarysty (Tellur, mówi, ze ma)

Podbój Krupówek przez inwalidów czyli przez trzy piąte naszej grupy. Przystanki u każdego jubilera, rozpusta pieniężna, burżujstwo. Ambitni weszli na Czerwone Wierchy i taplali się w śniegu. Tellur dostał orgazmu intelektualnego bo kupił długo wyczekiwane książki jakiegoś Dukaja;) Aha, ktoś ma być podobno zazdrosny o pewne zdjęcia. Moja huśtawka nastrojów ale ratunek przyszedł jak zwykle w samą porę. Wieczór zaowocował grzanym winem, odwiedzinami pana Jaczaka i kotki Gryzeldy.

30.05.2005 Jestem tak inteligentny, że wino działa stymulująco na mój mózg. (Tellur)

Naleśniki rządzą. My też. Dolina Strążyska jest przepiękna. Te widoki. Ta przestrzeń. Niebo jest tutaj nieziemskie. Tak głębokie, że chciało bo się polecieć do góry i nigdy nie wrócić.
Miód pitny rozgrzewa i pachnie cynamonem, goździkami i miodem(odkrywcze). ,,Nie będę pasł pieprzonych owieczek” to stanowcze oświadczenie Tellura wstrząsnęło nami do głębi gdy zaproponowaliśmy mu by został pastorem.

31.05.2005 Jesteśmy gdzieś na rubieżach. (Tellur do mamy, gdzieś pod Raszynem.)

Wszystko co dobre szybko się kończy. Nasza eskapada też. Hm...autokar i długa droga do domu umilana lekturą Tygodnika Podhalańskiego i ogłoszeniami ,,Góral Estate Agency” Śpimy, czytamy, kontemplujemy, okupujemy tyły. Było dziko. Było jak w komunie hipisowskiej. Było przede wszystkim estetycznie. Kiedy powtórka?




Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...