Może po prostu wszystko w swoim czasie ? Dać wydarzeniom biec swoim własnym rytmem ?
Może zachowuję się tak, żeby sobie zrekompensować lata bycia w cieniu ? Lata kompleksów, które utrudniały mi funkcjonowanie ? Nie wiem. Jednak to mnie w żaden sposób nie usprawiedliwia, że zachowuję się jak skrzywdzone dziecko albo zbuntowana księżniczka.
Może to wynika z tego, że ja w siebie generalnie nie wierzę.
Słuchać. A raczej wsłuchiwać się w drugą osobę.