Tłumaczę sobie ostatnio, że wszystko się da. Że wszyscy kandydaci na świecie będą znać angielski, że ze wszystkim zdążę do 17 i że odpisze mój francuski fotograf. Że przestanę się w końcu pewnymi rzeczami przejmować ponad normę i że w końcu uwierzę, kiedy ktoś mówi, że zrobiłam coś dobrze. Tłumaczę sobie, że nie można wejść dwa razy do tej samej, skądinąd niezwykle atrakcyjnej, rzeki. Staram się sobie wytłumaczyć, że niektóre rzeczy po prostu nie były ważne. Tylko niestety czuję, że były cholernie ważne. Albo przynajmniej tak mi się wydaje. Rzeka niestety tylko szumi leniwie, nie zajęła żadnego znaczącego stanowiska.
Upijam się sokiem jabłkowym, bo na więcej brak mi odwagi. Z chęcią bym się upaliła, ale czekam na sprzyjające okoliczności. Może w końcu wszyscy na około przestaną postrzegać mnie jako wcielenie cnót wszelakich. Nie, nie należę do żadnego świata. Jestem bezpaństwowcem. Dzielę egzystencję między świat dorosłych ludzi w office dress code a świat pół-studencki. Do żadnego nie należę w 100 %. Do żadnego w 100% należeć nie będę. Zawsze będę balansować na granicy. Tak, zdolności przystosowawcze akurat mam wyrobione ponad normę. Tylko z odpornością gorzej.
Wkurzam się. Nakręcam. Zupełnie niepotrzebnie. Jak to dziś usłyszałam na ulicy: Maska w krainie fantazji.
There's no earthly way of knowing what was in your heart when it stopped going. The whole world shook. A storm was blowing through you.
07 lutego 2011
Cry me a river
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Time
Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...
-
Będzie o pieniądzach. Odkąd pracuję zawodowo staram się oszczędzać przynajmniej część każdej miesięcznej pensji. Mam wrażenie, że nie wydaj...
-
Time, time, see how it runs.
-
Już nie liczę przepłakanych nocy, nie liczę rzucanych w przestrzeń pytań ,,dlaczego?”, wbijania paznokci w skórę, żeby tylko przekonywać się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz