03 listopada 2013

To be continued

Niby tak prosto powiedzieć: odchodzę. Kończę rozdział. Naciskam: power off. Odcinam wszystko grubą, czarną kreską. Nie ma już nic. Odpływam z tego portu. 

A jednak to wcale nie jest takie proste. Najpierw dojrzewanie do decyzji, do takiej, która wbrew pozorom wcale nie była jednoznaczna. Potem to pożegnanie, pożegnania. Zaskoczył mnie R. Te wszystkie szczere słowa. Te dobre słowa. Szkoda, że nie było ich wcześniej od osób z trochę innej półki decyzyjnej. I mam wrażenie, że chyba nawet było im żal, że odchodzę. I tak jakby głupio.

To we mnie siedzi, ten cały miesiąc, ten kołowrotek emocji. I nawet nie mam z kim o tym porozmawiać.

Wykrzyczeć to wszystko? Dama nie krzyczy, nie biega, nie podryguje i nie pragnie. A przynajmniej pragnie po cichu. Pragnąc, ba pożądając, skazuje się na odrzucenie.

Kiedyś, w czasach głębokiej podstawówki słuchałam Edyty Bartosiewicz, ale wtedy kompletnie nie rozumiałam, co śpiewa. Teraz jakoś mi z nią po drodze.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Z Tobą kojarzy mi się ,,Niewinność".

-wielbiciel

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...