Ostatnio ciągle kogoś spotykam. I każde z tych spotkań pomimo, że właściwie przypadkowe i niespodziewane to napawa mnie miłym poczuciem życia i ciągle na nowo rozbudza te pokłady entuzjazmu i zwyczajnej, szczerej radości z życia, które gdzieś po drodze przez ostatnie dwa miesiące zagubiłam a które usilnie staram się odbudować.
Zacznijmy więc od spotkania z J. J., kolega z podstawówki i gimnazjum, nigdy specjalnie nie utrzymujący ze mną kontaktów, wręcz nawet unikający. Taki typ. Właściwie to kilka razy spotykałam go w autobusie ale widząc spuszczony wzrok i usilne próby bycia niewidzialnym, odpuszczałam nawet krótkie cześć. Teraz było inaczej bo J. właściwie na mnie wpadł co musiało skończyć się tym, że się odwrócił, spojrzał na mnie i grzecznie się z nim przywitałam. Nie chcąc wypaść na niewychowaną próbowałam zagaić uprzejmą konwersację, w której to sztuce szkolę się już któryś rok. Niestety, muszę chyba wziąć jakiś private tutoring bo nie udało mi się wciągnąć go w jakąś dyskusję. J. wydawał się spięty tym, że w ogóle mnie widzi. Że musi się odezwać. A wydawało mi się, że to ja jestem mistrzynią w konkurencji nieśmiałość na czas. Myliłam się.
Drugie spotkanie to spotkanie z M. również w autobusie. M.- kolega z podstawówki i gimnazjum oraz sąsiad z ulicy. Lubię M. bo można z nim pogadać. Może dlatego, że sam ma dużo do powiedzenia, w kilku kwestiach się nie zgadzamy ale generalnie toczy się dyskusja. M. jest inteligentny i oczytany- to punktuje kiedy rzucasz aluzję na temat leseferyzmu czy innego izmu. Czasem nawet ożywiona dyskusja kiedy M. notorycznie myli stosowane nauki społeczne z resocjalizacją. Ale myślę, że to z przekory. Próbowałam mu zabłysnąć moją wiedzą z zakresu ustawodawstwa dotyczącego trzeciego sektora no i chyba mi się udało. No i może kiedyś w końcu pójdziemy na tą kawę;)
Trzecie spotkanie to rozmowa z K. pod pomnikiem Kopernika. Właściwie byliśmy umówieni ale nie na pogaduchy. A wyszło na to, że przez godzinę rozmawialiśmy o Estetach, Łukaszu, życiu, miłości, planach… K. pisze opowiadanie i miałam to szczęście, że dał mi do przeczytania fragment roboczej wersji. Muszę przyznać, że w K. drzemie talent pisarski i mówię to najzupełniej szczerze. Podoba mi się mieszanie stylów, epok i kultur. Podoba mi się ironia, humor i słowo kruczoczarny. Podoba mi się, że całość jest utrzymana w konwencji anime choć gdybym nie miała tej wiedzy na temat Japonii jaką mam to czasem ciężko by mi było zrozumieć o co kaman. Na szczęście związki uczuciowe z dwoma japonistami, tata pasjonat Japonii oraz przyjaciółka japonistka robią swoje:) Opowiadanie K. jest jak diament- oszlifowany zacznie błyszczeć. No a wyrażenie ,,drgania z taką częstotliwością jak łóżko nimfomanki” po prostu rządzi:)
I tylko spotkanie z S. w tak pięknych okolicznościach przyrody napawa mnie niesmakiem. Chciałabym by było inaczej. Chciałabym by jego osoba była mi po prostu obojętna. Niestety. Jeżeli on sam nazwał nasz związek ,,tą sprawą” to cóż więcej mogę dodać? I wiem, że powinnam zakończyć ten temat. Ale na pewnych tematach można się doktoryzować, publicznie zhabilitować, napisać epopeję narodową a i tak zostałoby jeszcze trochę na pyknięcie kilku sonetów, dwóch trenów, eseju i pół felietonu. Ironicznego do szpiku.
There's no earthly way of knowing what was in your heart when it stopped going. The whole world shook. A storm was blowing through you.
09 kwietnia 2009
Crossings
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Time
Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...
-
Będzie o pieniądzach. Odkąd pracuję zawodowo staram się oszczędzać przynajmniej część każdej miesięcznej pensji. Mam wrażenie, że nie wydaj...
-
Time, time, see how it runs.
-
Już nie liczę przepłakanych nocy, nie liczę rzucanych w przestrzeń pytań ,,dlaczego?”, wbijania paznokci w skórę, żeby tylko przekonywać się...
2 komentarze:
Biorąc pod uwagę ostatni akapit-
to wnoszę , że masz średnio
"radosny" nastrój -
więc życzę Ci -
mniej napięć w te Święta
(a najlepiej - gdyby
upłynęły bezstresowo ;) ).
Ciepła w sercu i ciepła
...podczas spacerów ;).
Mało trosk - dużo szczerej
radości , a przynajmniej -
uśmiechu. ;)
-Marius
________
P.S.
Karuzelę (ale , o którą Ci chodzi)
mogę pozdrowić - choć unikam
nawet ich widoku ... -
wiesz, taka mała trauma
z dzieciństwa...
;)
Dziękuję za życzenia, Tobie również dużo słońca w LA no i bezpiecznego powrotu do NY jak również miłego objazdu po świecie:).
- karuzela: jak się idzie od 5 Ave to z tego co pamiętam na skraju central Parku jest taka okrągła karuzela z koniami :)
Prześlij komentarz