04 maja 2009

Efekt sukienki / Dress efect

Może moja obserwacja nie jest zbyt odkrywcza ale na własny prywatny użytek ukułam sobie termin ,,efekt sukienki’’ czyli tą ciekawą kobiecą właściwość ściągania na siebie spojrzeń przypadkowo spotykanych mężczyzn czy to na ulicy, czy to w autobusie o wiele częściej gdy kobieta ma na sobie spódnicę czy sukienkę. Sukienka taka nie musi być krótka, wystarczy do pół łydki. Oczywiście to wszystko zależy od całości, jaką dana kobieta prezentuje, od figury, włosów, dodatków w postaci biżuterii, szalu, perfum, makijażu, torby, butów i tego typu szczegółów, na które dziewczyny zwracają uwagę w sensie technicznym a dla mężczyzn są pewnie albo nieistotne albo niedostrzegalne w tym sensie, że patrzą na całość a nie na części całości. Jednak zauważyłam na własnym przykładzie, że z jednej strony wkładając spódnicę czy sukienkę od razu czuję się 50% razy więcej kobietą a z drugiej strony 50% spotykanych mężczyzn lustruje mnie od stóp do głów. Nie wiem, co myślą, możliwe, że to, co widzą im się nie podoba, ale fakt jest faktem, że tych spojrzeń na sobie czuję więcej niż gdybym założyła spodnie. Moja teza, że kobieta w sukience przyciąga więcej męskich spojrzeń niż kobieta w spodniach może być poparta takim argumentem, że po prostu kobiety powszechnie chodzą w spodniach czy to dżinsach czy takich od garnituru a rzadziej w sukienkach i widok sukienki na kobiecie automatycznie przyciąga spojrzenie. Może też być tak, że mężczyźni po prostu lubią patrzeć na kobiety w sukienkach. Podobno mężczyźni są prości. Tak przynajmniej niektórzy reprezentanci tego gatunku mi mówili.

Nie zmienia to faktu, że zaczynam wyznawać kult sukienki. Chociaż do bycia zgrabną trochę mi brakuje to zakładając sukienkę czy spódnicę od razu czuję się ładniejsza, bardziej kobieca i pewniejsza siebie. Dodać do tego buty na obcasie, oczywiście dobrze dobrane- w takich butach trzeba umieć chodzić i nie być niewolnikiem mody, czyli chodzić na niebotycznych wręcz szpilkach tylko dlatego, że to jest modne i katować się każdym wykonanym krokiem. Obcasy tylko wtedy dodają pewności siebie i powabu gdy umiemy w nich pewnie chodzić. No i sylwetka robi się bardziej wysmukła, jakoś całe ciało stara się wyglądać jak najlepiej. No i tak wyposażoną można ruszać na podbijanie świata:)

Chociaż ciągle muszę walczyć ze sobą i ciągle na nowo zaczynać akceptować własne ciało to właśnie sukienki bardzo w tym procesie pomagają. Sprawiają, że czujesz się trochę jak księżniczka na balu albo młoda dama z wiktoriańskiej Anglii. Czego sobie życzę z całego serca. Księżniczki, Anglii, serca, balu i akceptacji.

9 komentarzy:

Tellur pisze...

Kobieta w spodniach to facet.

Niech żyją sukienki i spódnice.

Czymkolwiek się od siebie różnią...

gadz pisze...

Wysokie obcasy to żylaki.

Coś w tym jest, kobiety w letnich sukienkach przyciągają wzrok. Z resztą, ponoć w czasach kryzysu kobiety częściej odwołują się do swej delikatnej strony, a mężczyźni do rycerskich korzeni.

Bluegirl pisze...

Tellurze, czuję się w obowiązku Cię uświadomić: sukienka- to taki jeden ciuch, od szyi do kolan. Spódnica to takie coś od pasa do kolan:)

Tomek, ale co to za radocha jak się za tobą faceci oglądają, pal licho żylaki;)

Arleta M. pisze...

Mi coraz częściej bardziej realnym wydają się odciski niż męskie spojrzenia i chrzanię obcasy.

Ale sukienki i spódnice są spoko. Nie noszę spodni zbyt często.

Podobnie jak sukienka działają rozpuszczone włosy i makijaż: usta wyszminkowane, trochę czegoś na oczach. I dekolt. Wtedy też się gapią.

Arleta M. pisze...

realnymi.... realne.... nie realnym w każdym razie...

Apsalar pisze...

ja też chrzanię obcasy. szczególnie od zeszłego tygodnia kiedy poszłam w nich do kancelarii... lądek to zdecydowanie za duże miasto na noszenie obcasów...

Milka pisze...

Cudowna notka. To znaczy mam wrażenie, że w 100% wiem, o co ci chodzi. Swoją drogą sukienki i spódnice przyciągają wzrok nie tylko mężczyzn - ja też się czasem gapię na kobiety w spódnicach (dla uproszczenia nie będę już wymieniać sukienek), bo po prostu przez sam fakt noszenia spódnicy wyglądają dobrze. Często zadziwia mnie, jak wielki efekt to robi. Nawet cała reszta nie jest taka ważna - nawet jeśli dziewczyna ma zwykłą bluzę czy bluzkę i płaskie buty to spódnica robi swoje.

Zeszłej wiosny naszła mnie taka refleksja - że skoro niemal każda dziewczyna w spódnicy wygląda fajnie, to ja też sobie będę nosić spódnice i będę wyglądać fajnie. I jak się zapaliłam, tak od początku tego roku akademickiego na palcach mogę policzyć dni, kiedy nosiłam spodnie. I bardzo fajnie się czuję w spódnicach, bo to, tak jak pisałaś, sprawia, że czuję się bardziej kobietą i bardziej piękną kobietą.

Doszłam też do wniosku, że jak kobieta zakłada spodnie, to wcale nie wygląda źle, wygląda ok, ale jakaś część jej kobiecości jest przez te spodnie schowana. A jak zakłada spódnicę, to jej kobiecość po prostu bardziej widać.

Kobiety powinny być kobiece moim zdaniem. Zdecydowanie.

A co do butów - faktycznie kobiety, które chodzą na szpilkach, a nie potrafią, wyglądają jak pokraki. I faktycznie wysoki obcas też robi wrażenie. Ale o ile noszenie spódnicy wiele nie kosztuje, o tyle jednak zakładanie wysokich obcasów wymaga pewnego poświęcenia.

Kupiłam sobie w zeszłym roku takie dosyć wysokie szpilki, żeby się nauczyć na obcasie chodzić do ślubu. Trochę się nimi katowałam, ale chyba się nauczyłam w miarę na obcasie chodzić. I teraz czasem je zakładam. I tak się dzieje, że jak zakładam szpilki, to się prostuję i sylwetka nabiera wdzięku. I na mnie też moje chodzenie w szpilkach działa tak jak spódnice. Ale to jednak wymaga trochę poświęcenia.

Jednak obcas też robi wrażenie, nawet mały. Mi się szczęśliwie udało kupić w końcu buty na takim niedużym obcasie, że jest, ale jeszcze jest i komfort chodzenia, i nawet biegania. I skóra się już rozeszła, więc już nawet są wygodne i nie obcierają.

Pozdrawiam wszystkie miłośniczki (i miłośników) spódnic, sukienek i butów na obcasie!

Bluegirl pisze...

Miłka Ty powinnaś postowac swoje refleksje na osobnym blogu:) bo tu czasem giną:)

Ale cieszę się, że moje skromne wypociny są dla nich czasem inspiracją:) i że piszesz je tutaj:)

Milka pisze...

Nie, nie chce mi się pisać bloga. Wszystkie moje refleksje mówię Bartkowi, i nie chciałoby mi się ich potem powtarzać. Poza tym często są zbyt osobiste, żebym miała ochotę o nich pisać.

Lubię pisać komentarze do twojego bloga :)

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...