13 grudnia 2009

Roll with the wind

Intensywność doznań, nieoczekiwane emocje, wybuchy radości, szybkie bicie serca. Karuzela. Głębokie spojrzenie. Dotyk. Łza. Kąciki ust.

And I don’t know for sure where this is going still. I hope for more. And more.

And now that you are gone I finally get a taste of freedom. Only problem is I don’t really want to be free.

Love is always for sale. Cause someone’s willing to pay.

Liryka, liryka. Tkliwa dynamika. Angelologia i dal.


Lecz pamiętaj, naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca.

Widzę siebie w krzywym zwierciadle. I nie bardzo wiem jak patrzeć na siebie normalnie lub raczej tak jak patrzą na mnie ci wszyscy ludzie, których spotykam. Tydzień temu, kiedy spiesząc się do pracy nieomal wpadłam na pewnego starszego pana, który zamiast spopielić mnie wzrokiem spojrzał na mnie i powiedział : ,,O jaka śliczna buzia”. Najpierw spojrzałam na niego jak na kosmitę a potem się uśmiechnęłam. To wszystko trwało ułamek sekundy, ale nie po raz pierwszy zrozumiałam, że po prostu nie umiem przyjmować komplementów. Jakiś czas temu na imieninach Babci dawno nie widziana ciocia na mój widok zawyrokowała: ,,No babcia zobacz jak ta Ania wyładniała, szykuj kasę bo niedługo Ci się wnuczka żenić będzie”. Kilka dni temu myślami będąc jeszcze na koncercie Aleksandra Rybaka i śpiewając pod nosem ,,Funny little world” spotkałam moja sąsiadkę. Zamiast zwyczajowego dzień dobry dostałam: ,,Aniu już dawno miałam Ci to powiedzieć - jak pięknie wyglądasz”.

Bóg obdarzył mnie taką sobie urodą. Myślę, że nie jestem ani bardzo brzydka ani bardzo ładna. Jeśli nad sobą popracuję jestem w stanie wyglądać ładnie. Znośnie. Tak myślę, że raczej o wiele za często zwracam uwagę na moje mankamenty a nie na to, co jest dobre. Hm, właściwie to tą opinię mogłabym wypowiedzieć o dużej części tych miesięcy za mną. Powód? Pewnie jakaś cześć mojego mózgu nie jest odpowiednio dotleniana. Prawdopodobnie taka jedna mała żyła wrotna donosi to, co zwykle nosi w miejsce do tego nie przeznaczone. Prawdopodobnie w mózgu w ogóle nie ma żył wrotnych niosących tlen w miejsca do tego nieprzeznaczone ale wolę tą teorię niż pomysł, że świat czasem sprzysięga się przeciw mnie. Łatwiej walczyć z żyłą wrotna niż całym światem, prawda?

Ale chyba nic poza tym, poza tym ,,ładnie". Żadnych fajerwerków, żadnych omdlewających młodzieńców, żadnych adoratorów wyśpiewujących serenady(ok, był jeden, który zasypywał mnie różami). Miłość? Były dwie. Jedna umarła, druga odeszła przy okazji rozdeptując moje serce na dżem. Dosłownie. Czy będzie kolejna, ta prawdziwa? O z pewnością. Zgodnie z teorią, że nic w przyrodzie nie ginie tak i moje geny nie mogą zaginąć. Tylko jeszcze musi się znaleźć ktoś, komu te geny i cała reszta przypadną do estetycznego gustu.

Teoretycznie powinnam sama sobie zrekrutować męża/chłopaka/tragarza/towarzysza zakupów. W końcu jak powiedziała ostatnio moja szefowa, jestem teraz dojrzałym researcherem i świetnym materiałem na konsultanta. Tylko nie wiem jak w tym przypadku wyglądałaby kwestia zabarwienia emocjonalnego w stosunku do projektu rekrutacyjnego.

Jestem oazą spokoju. Wyluzowaną oazą spokoju na tafli jeziora. Wiecie jaką oazą, jak bardzo wyluzowaną i na jakiej tafli jeziora ;)

6 komentarzy:

Arleta M. pisze...

Wiemy, ach, wiemy

Jak spotkasz tego właściwego człowieka to on ci powie jaka jesteś i tylko to się będzie liczyć, ja go nie będę wyręczać. Mam nadzieję, że już niedługo się dowiesz ;-)

Jakub pisze...

"Wnuczka żenić się będzie"? :> No ładnie... ;)

Bluegirl pisze...

Taak, żenić się. Jeszcze ten Książę na białym rumaku ze złotą grzywą by się przydał ;)

Jakub pisze...

Ale kobiety się nie żenią ;)

Bluegirl pisze...

To wolny kraj jest ;) Jak się będę chciała ożenić, to się ożenię :)

Jakub pisze...

Niestety to nie jest wolny kraj ;)

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...