Pamiętam jak kilka razy w moim krótkim życiu umierałam i rodziłam się na nowo. Te bolesne przełomy były trochę jak wycieczka w wysokie góry albo dojrzewanie motyla. Myślę, że teraz właśnie, dosłownie w tym momencie jestem w rozkładzie normalnym na krzywej wznoszącej.
Jest taki wiersz. Piękny i genialny - ,,One art - the art of losing” pióra Elizabeth Bishop. Bo właśnie sztuką życia jest umiejętność radzenia sobie ze stratą – nie rozpamiętywania tylko szukania nowych możliwości. Czasem stratą tego, czego się nawet nie miało, czego nawet nie dotknęło się opuszkami palców. Z taką stratą chyba już umiem się obchodzić. Albo po prostu do niej przywykłam.
Powiedziałam ostatnio A., że jestem pełna sprzeczności. Mocno w to wierzę. Bo nie jestem ani do końca grzeczna ani do końca niegrzeczna. To nie do końca pasujące słowo, ale jestem chyba dobrze wychowana, a to można mylić z grzeczną dziewczynką. Poza tym, czasem pozwolenie sobie na zbyt wiele może dużo kosztować. Zawsze lubiłam złoty środek i do niego właśnie chciałabym dążyć.
Spokój. To takie dobre słowo. A wino to taki dobry pomysł.
There's no earthly way of knowing what was in your heart when it stopped going. The whole world shook. A storm was blowing through you.
20 stycznia 2012
The art
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Time
Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...
-
Będzie o pieniądzach. Odkąd pracuję zawodowo staram się oszczędzać przynajmniej część każdej miesięcznej pensji. Mam wrażenie, że nie wydaj...
-
Time, time, see how it runs.
-
Już nie liczę przepłakanych nocy, nie liczę rzucanych w przestrzeń pytań ,,dlaczego?”, wbijania paznokci w skórę, żeby tylko przekonywać się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz