11 sierpnia 2006

Voyage...




Przez każdy kamień
Mur i zakamarek
Przebija
Kilka setek lat historii
- nic tylko ją chłonąc...całym sobą


To tak jakby każdy najmniejszy element Krakowa został dotknięty przez tysiące jeśli nie miliony ludzi i jego powierzchnia wygładziła się tak, że można się w niej przejrzeć. Co tam zobaczymy? Każdy chyba co innego. Może ociekające przepychem kościoły a może żebraków pod ich murami. Może zrujnowane kamieniczki na obrzeżach albo te odrestaurowane na rynku.

Kraków mi się spodobał. Nie był to zbyt długi i płomienny romans bo tylko ośmiodniowy ale wspomnienia pozostaną na całe życie. Kraków na pierwszy rzut oka może się wydawać kosmopolityczny i dosyć komercyjny (świadectwo wysłuchania hejnału...) ale gdyby tak przytulić się do tych uliczek czy ukrytych gdzieś kościółków to jestem pewna, że opowiedziały by nam jaki Kraków jest naprawdę. Czuć, że jest wiekowy, doświadczony przez los a jednak dumnie idzie dalej z podniesionym czołem. Jeżdżą tam tramwaje widma i jest więcej foreigners niż autochtonów. Dużo Koreańczyków i Włochów. Szczypta folkloru. Wiele cudownych antykwariatów, które gromadzą w sobie skarby. Bogate muzeum książąt Czartoryskich. Obwarzanki. Dorożki. Śluby co godzinę. Atmosfera i uczucia. Deszcz.

Byliśmy też w Oświęcimiu. Tego dnia niebo zasnute było szaro czarnymi chmurami, wiał przenikliwy wiatr. Dobrze chyba, że nie było słońca. To by było nie w porządku. Nie na temat. Ta wizyta, fakt zobaczenia tego na własne oczy jednak zrobił na mnie wrażenie. Chociaż wszystko tam było takie statyczne, martwe i uporządkowane to można było sobie to wszystko wyobrazić. I cały obóz sprawiał wrażenie zawieszonego w czasie i przestrzeni, jakby kaci i ofiary miały zaraz wrócić i zająć swoje dawne miejsca. Straszne. Groteskowe kotki na ścianach umywalni, kilkaset kilo ludzkich włosów sprzedawanych jako wypełniacze do poduszek. Sterty walizek.
Tyle już na ten temat napisano, że trudno powiedzieć coś odkrywczego. Ale zamiast wymyślać zacytuję wypowiedź Hansa Franka, która znajduje się na ścianie jednej z wystaw: ,,Stwierdzę, tylko na marginesie, że skazujemy 1, 2 miliona Żydów na śmierć.” Dla mnie odnosi się to do wszystkich wymordowanych w Aushwitz.

Podobał mi się Kazimierz czyli tak zwana dzielnica Żydowska. To tak jakby wejść w inny świat, z zeszłego wieku. Brakowało tylko takich prawdziwych Żydów z pejsami i jarmułką:)

Podobały mi się nasze Esteckie dyskusje, zwierzenia i obiady w restauracjach narodowych. Indyjska była pyszna, Japońska, Włoska i Meksykańska też. Ciastko w Żydowskiej cudne. Gruzińska smaczna, Węgierska świetna, Chińska fajna...aż żal było wracać. Może jeszcze kiedyś to powtórzymy...

3 komentarze:

Bluegirl pisze...

looking forward to it:)

Milka pisze...

Heh, z tego, co opowiadacie, to fajnie mieliście. Szkoda, że mam tak ograniczony fundusz...

Bluegirl pisze...

odbijemy sobie nad morzem:)

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...