09 listopada 2012

Struggle

Spotkałam dziś siebie. Siebie sprzed dobrych kilku lat. Przy kości, okulary, aparat na zębach i znaczny trądzik. Mimo tego wszystkiego, tych wszystkich defektów, z którymi sama się borykałam, ta dziewczyna wzbudzała od pierwszej minuty spotkania moją pełną akceptację i szczerą sympatię. Bo znała się na swoim zawodzie, mówiła z sensem i wykazywała się inteligencją. Miała śliczne, szczere niebieskie oczy, z których aż bił entuzjazm. Wypielęgnowanymi paznokciami pomagała sobie wyrażać myśli i osądy na zadawane przeze mnie pytania. A potem założyła cudownie skrojony płaszcz i szalik od Burberry. Przez całe spotkanie nie okazała stresu czy zdenerwowania. Wiem, że się denerwowała, bo trzęsły się jej ręce a zaróżowione na początku policzki tylko dodawały jej uroku.

Paradoksalne jest to, że u tych, których kocham, praktycznie bezwarunkowo akceptuję wady, u siebie ledwo je toleruję. Nienawidzę każdej jednej krostki na mojej twarzy, każdego zaczerwienienia. Bardzo walczę ze swoją świadomością, by siebie akceptować, żeby dawać sobie na wstrzymanie, żeby umieć godzić się na to, czego zmienić nie mogę.

Brak komentarzy:

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...