Codziennie ludzie wychodzą do pracy z nadzieją, oczekiwaniem, mocnym postanowieniem poprawy tudzież zrezygnowaniem. Pojawia się też stres, mam nadzieję, że nie posttraumatyczny (o tym opowie mi jutro kandydat na praktykanta). Może pojawić się satysfakcja i radość, oczywiście. Ja tak mam raz na jakiś czas. Codzienne pielgrzymki do świątyni (znaczy do zakładu pracy). Wieczny, nieustanny ruch. Zmiana stanowiska, działu, firmy, miasta i państwa. Jedyne co pewne, to zmiana właśnie. A pośrodku tego wszystkiego między innymi ja. Trochę kreatorka. Trochę plastyk. Trochę sprzątaczka. Trochę uzdrowiciel. Trochę magik i genetyk. Trochę wróżka i jasnowidz. Psychoterapeutka. Twórczyni. Rekruter po prostu.
Fajnie jest zmieniać strony barykady. Dobrze, gdy gramy w jednej drużynie. No ale nie ma tak, że wszyscy nagle zaczną grać w Chelsea. Gdyby tak się nie daj Boże stało, Liga Mistrzów nie miałaby racji bytu. Koniec samczych igrzysk.
Sprawa dla rozsupływacza. Pamiętać: nie stwarzać sobie problemów. W około jest ich dostatecznie dużo !
A w Milano trwa Fashion Week.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz