10 września 2012

Main hoon na

Mój pierwszy w życiu awans został zroszony łzami. I wcale nie łzami wzruszenia. Łzami kumulowanych od dłuższej chwili emocji, które musiały zostać odbezpieczone akurat w najmniej odpowiednim momencie. W obecności szefowej i w obecności wielu okrągłych słów. W obecności roztaczanej wizji przyszłości, zapewnień o wsparciu i próbie wyjaśniania wzajemnych stanowisk. W obecności przeszło dwóch lat niezwykle harmonijnej współpracy.

Świetnie. Zrobić sobie wieś przed osobą, na której opinii w całej tej korporacji najbardziej mi zależy. Łamiącym się głosem i w rozmazanym makijażu wyjaśniać dlaczego nie umie się zachować poker face.

Z drugiej strony - udać, że mnie to nie rusza? Że uwielbiam sytuacje niedopowiedziane, enigmatyczne, decyzje poza jakąkolwiek moją kontrolą? Że uwielbiam pracować za pensję relatywnie niską, bo przecież jestem jeszcze młoda? 

Życie to nie jest film bollywoodzki. Tam, kiedy zalewasz się łzami to dobrze, bo akcja posunie się do końcu, będzie za chwilę jakiś climax. No i jeśli płaczesz, to znaczy, że jesteś jednym z głównych bohaterów tragikomedii. Tutaj co najwyżej przylgnie do Ciebie łatka wrażliwca. Akcja tak czy inaczej posuwać będzie się swoim torem. Chociaż w jednym i drugim przypadku następuje happy end. Wcześniej czy później. I tego będę się trzymać. Trawa jutro będzie o wiele bardziej zielona niż dzisiaj.

Brak komentarzy:

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...