01 lipca 2005

Stuff, deeds...


Dzisiaj będzie trochę o smutku i trochę o radości. Dawno tutaj nie byłam, na tym blogu. Bo i tez nie miałam co pisać. Moja piękna i zwiewna wena zwana dalej Muzą na jakiś czas ode mnie odeszła. Jak większość zresztą. A jeszcze czytając inne znajome dzienniki utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie to neurotyczne, zakompleksione, zielone potworki. Nie wszyscy oczywiście. Jest paru takich co to się jeszcze nie dali. A przynajmniej taką pokazują maskę.

Wyczerpałam już zasób znaków na wysłanie wiadomości w eter, że mi zależy. Że mi bardzo zależy. Ale widać mój język jest wymarły i tylko ja go rozumiem.

Żałuję, że nie miałam w sobie dość siły i samozaparcia by wtedy, we wrześniu trochę powalczyć. I coś cennego mi uciekło jak biały królik Alicji w Krainie Czarów. Tak, wiem pisałam już o tym. Ale to będzie się za mną ciągnąć i pewnie będę tego żałować do końca życia.

Zdałam maturę. Cieszę się z tych wyników i chociaż nie są w top dziesiątce najlepszych to jest dobrze i obyś mi Panie Boże pozwolił dostać się na te studia. Bo później to już będzie z górki. I ja spróbuję się zmienić i może świat będzie przyjemniejszy w użyciu.

Złość mi już przeszła. Byłam zła i łzy jak ziarna grochu kapały na poduszkę. Nie umiałam sobie wytłumaczyć dlaczego, czemu. To wszystko jakoś tak się nawarstwiło i spadło na mnie. I jeszcze te wykręty, puste słowa, które tak bardzo bolą.

Niech mnie ktoś przytuli. Potrzebuję ciepła, dużo ciepła. I niech mnie ktoś weźmie na spacer. Na długi, letni spacer na łąkę(chociaż nie, bo trawy pylą) albo do parku albo do starej Warszawy, poodkrywać historię. Albo gdzieś za miasto, nad jezioro, staw czy rzekę. Woda mnie uspokaja, koi nerwy i daje nadzieję na kolejny dzień. A już w szczególności najpiękniejsze ze wszystkich cudów Ziemi jest morze. Zapach, smak, plaża o zmierzchu, wielobarwne kamienie, spacer, wiatr, fale i kąpiele przy pogodzie przedsztormowej. To jest piękne.

,,Nie martw się- cokolwiek Cię smuci zniknie nim wstanie nowy dzień. Bo wiedz, że na pewno wstanie i przegoni noc.”

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Starej Warszawy już nie ma. I to my sami sobie zafundowaliśmy jej brak, niekoniecznie hitlerowcy. No w zasadzie jest Praga, ale Praga to jednak nie Warszawa... (w sensie historyczno-funkcjonalnym a nie wartościującym)

Bluegirl pisze...

Tomek, wiem że tamtej już nie ma. Ale stara w sensie ta nie nowoczesna, przedpeerelowska(ta która zosatła) i peerelowska(oczywiście nie bloki z wielkiej płyty) no i ta która została ,,odbudowana". Wiem że to namiastka ale w takiej Warszawie czuję się lepiej niż w tej z przeszklonymi wieżowcami:)

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...