09 lipca 2005

You act like you never had love...


Postanowiła odejść na chwilę od ciepła ogniska i gwaru ich rozmów. W odległym zakątku łąki mogła w spokoju rozmyślać. Nie miała nastroju do śmiechu. Wolała starym zwyczajem pogapić się w niebo. Noc była chłodna a jej cienka koszulka nie chroniła od zimna. Objęła się więc ramionami i patrzyła. Nagle poczuła leciutki powiew wiatru a na jej plecach wylądował ciepły sweter. Ten zapach mogła wyczuć na kilometr. Odwróciła się i zatonęła w głębokich jasnozielonych oczach i szelmowskim uśmiechu.
- Chyba Ci zimno. Masz gęsią skórkę.- powiedział.
- Dziękuję... ale niepotrzebnie od nich odchodziłeś.- odparła a przez jej głowę przebiegało tysiące pomysłów, dlaczego on tutaj podszedł.
- Wolałem postać razem z Tobą- jego uśmiech zawsze roztapiał jej serce.- Co robisz?
- Oglądam gwiazdy. Przyłączysz się?
Razem zadarli głowy do góry i patrzyli jak dzieci księżyca zasypiają na wieczornym niebie.
- Nie znam się na tym. Te konstelacje, pasy, mapy. Wolę nieświadomie chłonąć ich moc.- jej głos przeciął ciszę panująca na tym skrawku łąki.
- I to jest w tym wszystkim najlepsze. Można tak po prostu bawić się życiem.- odparł.
Przez kilka minut znowu stali w milczeniu, bez żadnego skrępowania, tak jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Otuliła się cieplej swetrem. Zadrżała.
- Ciągle mi zimno. Chyba muszę przebiegnąć się trochę.- powiedziała w przestrzeń.
- Mam lepszy pomysł.
I nagle znalazła się w jego ramionach, ciasno otoczona jego ciepłem. Znowu wróciło dawne rozumienie się bez słów. Zamknęła oczy i próbowała sobie przypomnieć, dlaczego tak długo dzieliły ich jakieś wyimaginowane przepaście. Czemu tak długo każde z nich unosiło się instynktem samozachowawczym, honorem czy Bóg wie czym. I dlaczego stracili tyle czasu?
- Przepraszam. Przepraszam, że byłem taki uparty. Ja...nie chciałem widzieć tego, co chcesz mi pokazać. Ale bałem się, że znowu ktoś mnie zrani. Że wszystko się powtórzy...- jego szept koił jej nerwy i leciutko kołysał. Chciała mu wszystko wyjaśnić teraz dopóki jeszcze mogła mówić bo wzruszenie odbierało jej głos.
- To ja Cię przepraszam. Tylko wtedy to zdarzyło się tak szybko i ja byłam na to zupełnie nieprzygotowana... Ja Cię prawie nie znałam... I jeszcze nigdy... dopiero później sobie uświadomiłam, że...- wyszeptała.
- Wiem. I już nigdy nie pozwolę Ci odejść. Słyszysz?
Odpowiedziało mu ciche westchnienie. Po chwili zapytał jeszcze.- Mój mały cudzie, a teraz mnie znasz?- lekki uśmiech zagościł na jego ustach.
- O wiele bardziej niż wtedy. Bardziej Cię rozumiem. Rozumiem dlaczego tak postępujesz.
Przytulił ją mocniej jakby chciał ją przekonać o tym, że teraz już będzie dobrze, że już zawsze będą odnajdywać się w ciemnościach.

Pisane o 3.30 AM (chmury były różowe)

1 komentarz:

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...