07 maja 2005

Dancing in the darkness...

Wstaje szary świt. Trochę nocy mi żal. Weź ze sobą mnie. Albo zostań tu gdzie ja...

Jest ciemno. Sikorki wraz ze swymi maleństwami już dawno znajdują się w objęciach Morfeusza. Jeszcze nie widać księżyca. Poczekam na niego. On przynajmniej jest wierny i stały w uczuciach. Jest zawsze. Umyłam włosy owocowym szamponem i teraz w moim niebieskim pokoju unosi się zapach truskawkowo- malinowo- waniliowy. Tak ze zwykłej przekorności skropiłam swoje nadgarstki moimi ulubionymi perfumami- waniliowo- fiołkowe. Co z tego, że ten zapach kojarzy mi się z jesienią. Btw, lubię swoje nadgarstki. Są smukłe i szczupłe. I lubię swoje tęczówki. W zależności od humoru są soczyście zielone lub aksamitnie szmaragdowe. Przeszkadza mi tylko to głupie uczucie niepewności, że stracę sens własnego życia. Brzmi banalnie. Ale kiedy przeżyło się te dziewiętnaście wiosen i ma się poczucie popełnionych błędów i niewykorzystanych szans, które będą się za mną ciągnąć przez całe chyba życie to trzeba próbować znaleźć tę właściwą ścieżkę. Ale grafomania. Chociaż ostatnio powiedziałam T. i P. , że esteci to grafomani. I to się sprawdza. Gdyby tylko to cholerne uczucie osamotnienia zniknęło. Przez palce patrzę na płomień woskowej świecy. To fascynujące jak taki mały płomień rozpryskuje się na tysiące mniejszych i mniejszych. Zupełnie jak moje życie. Takie nie poskładane i nie dopieszczone. A przecież jestem cholerną pedantką. Więc widzę w tym jakąś konsekwencję. I widzę jak gram dziwną rolę w sztuce pod banalnym tytułem ,,Życie”. Idę z zamiarem pokazania siebie, zrobienia czegoś, pokazania, a okazuje się, że brakuje mi na to sił. I tak od nowa. Błędne koło. Tak, niektórzy znowu powiedzą, że ich ulubiona grafomanka się powtarza. Trudno.

Suplement do poprzedniej notki:
Piękne, prawda? Gorzkie, żal przebija z każdego wyważonego słowa. Mistrzostwo w wyrażaniu emocji. To już nie jest grafomania. To czyste mistrzostwo słowa. Chylę czoła. A przez słowa przebijają emocje tak silne, że nie mieszczą się w strofkach.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

właśnie nabyłam drugą spódnicę.... czysta rozpusta....

Anonimowy pisze...

Pure woman:))

Milka pisze...

Ksiezyc jest fajny.
Wiersz dla Ani - Trochę o księżycu i trochę o czym innym :)


Bolesław Lesmian
Noc bezsenna

Świeci woda o północy
Księżyc okna przewiał wskroś
Pełen mocy i niemocy
Księżyc okna przewiał wskroś
Bezimienne i ponure
Idą ku mnie poprzez chmurę
Mrok – po pierwsze, blask – po wtóre
A po trzecie – jeszcze ktoś

Gdy tak słucham przyczajony
Ktoś zapukał raz i raz
W moje wrota z tamtej strony
Ktoś zapukał raz i raz
Kto tam puka w moje wrota?
„To my -: Wicher i Tęsknota
I ja – Ciemność spopod płota
Otwórz prędzej, bo już czas!”

Otworzyłem w imię Boga –
Wszystko troje wbiegło snadź!
Tętni pułap i podłoga:
Wszystko troje wbiegło snadź!
I zdobywszy łoże moje,
Co zna nocne niepokoje,
Wszystko troje, wszystko troje
Legło rzędem, aby spać.

„Razem z tobą będziem spali
w jednym łożu za pan brat
niech się przyśni sznur korali
w jednym łożu za pan brat”. –
Wicher przez sen w bok się miota,
Jęczy Ciemność spopod płota,
I przeciąga się Tęsknota,
Ziewająca w cały świat!

Anonimowy pisze...

dziękuję:) oddaje mój stan ducha.

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...