21 kwietnia 2005

And she carries the reminders...

Jestem naiwna. I nie umiem okazywać uczuć. I nie umiem przy sobie nikogo utrzymać. Odchodzą bo nie widzą we mnie tego, co ja chciałabym żeby widzieli. I nie umiem odmawiać. Potem mam wyrzuty sumienia. W ogóle moje sumienie jest dziwne. Czasem przypomina o sprawach, które są naprawdę błahe. A mimo to przypomina. I nigdy nie mogę być w czymś lepsza albo najlepsza. Zawsze średnia. Zawsze. Nie, nie chodzi mi tu o użalanie się jak to czynią niektórzy. Chodzi mi o stwierdzenie faktu.

Boję się. Boję się kontaktów z drugim człowiekiem, miłości, zdrady, prawdy, bólu, zadrapań, niespełnionych marzeń, życia, samodzielności, braku bratnich dusz, zawiści, strachu o jutro, wytykania błędów, popełniania błędów, nagłej śmieci, cierpienia, nie kochania, nie akceptacji, wyalienowania, trudów, znojów, chorób, ciemności, tysiąca rzeczy na głowie, odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka, depresji, nie posiadania rodziny, nie posiadania przyjaciół, nie posiadania... boje się żyć i umierać?

Dzisiaj spotkałam relikt przeszłości. Szłam sobie do mojej ukochanej biblioteki- jedynego przyjaciela, który mnie rozumie i zawsze jest, który nie zawodzi. Po drodze świat bombardował mnie tysiącem kolorów...żółte tulipany, czerwony dach, błękit nieba, czarny pies, zieleń trawy. Spotkałam D. Pomijając to, ze zachował się jak ostatni cham bo przeszedł koło mnie bez słowa to zaraz naszły mnie dwa słowa. Relikt przeszłości. Tej przeszłości kiedy zawsze czułam się gorsza, mniej inteligentna i zawsze wystawiona na głupie docinki ,,grupy ze stritu”. I bezproduktywne przesiadywanie na miejscówce albo na krawężniku ulicy. I ciągłe wystawianie się na upokorzenia. I ciągłe szukanie siebie. Czemu nie zauważyłam tego wcześniej? Czemu nie zauważyłam, że podświadomie pragnę akceptacji i pakuję się w środowisko, które moralnie jest wypaczone? Nie, nie wpadłam w żaden debilny nałóg, nawet nie próbowałam. I nie zrobiłam nic głupiego żeby oni wszyscy mnie zaakceptowali. W sumie to wam wisiało jak ja się czuję. Ale nie martwcie się. W końcu się spotkamy. W końcu zdaję na resocjalizację...

I am just a poor boy
Though my story's seldom told;
I have squandered my resistance
For a pocketful of mumbles,
Such are promises---
All lies and jest,
Still a man hears what he wants to hear
And disregards the rest.
(S&G...

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

też mijam czasem na ulicach własne relikty... zerwałam już z nimi wszelkie kontakty, i cieszę się z tego. ale moje przypominają mi czasy, w których czułam się bezpiecznie, w których chowałam się w twierdzy z książek... taka wygodna forma ucieczki od życia. ale przyszłam tutaj i musiałam zacząć żyć... i to nadal boli... i wciąż próbuję uciekać, i nienawidzę siebie za to... choćby teraz
a lęk przed życiem stał się już przyjacielem

Anonimowy pisze...

Nie bój się. Masz nas.:)

Anonimowy pisze...

ludzie!!!!! przecież zawsze macie aps!!!! aps zosatnie kiedyś siostrą miłosierdzia i będziecie się przychodzili wypłakać na ramieniu jej habitu :) no chyba że pójdę do szkoły ogrodniczej...

Tellur pisze...

Wiem, że zawsze można na Ciebie liczyć i ciesze się, że mam w pobliżu taką Aps :-P.

Anonimowy pisze...

nie ty pierwszy chcesz się dobrać do moich zapasów chusteczek kiedy masz alergię :P

Tellur pisze...

"Nie ty pierwszy"...

To nie brzmi wcale fajnie :-).

Anonimowy pisze...

tak przynajmniej masz pewność, że zostaniesz potraktowany profesjonalnie, >x]

Tellur pisze...

Nie zostałem, bo alergię nadal mam :-P.

Anonimowy pisze...

Ale dyskusja, no..no.. jak na nie przymierzając forum:)

Anonimowy pisze...

którym? kilka ich jest, xP

Anonimowy pisze...

Zaglądam na twojego bloga odkąd podałaś mi do niego link. Zaglądam , bo jesteś dla mnie kimś ważnym. Żałuję tylko, że choć panuje tu liryczny nastrój , a to o czym piszesz świadczy o tym, że pragniesz ciepła, zrozumienia i sprawiedliwości, to tak naprawdę sama jesteś nieobiektywna i źle interpretujesz innych. To co o sobie tutaj przeczytałam kompletnie zbiło mnie z tropu i strasznie zraniło - tak niewiele wiesz, a tak pewnie potrafisz zakwalifikować kogoś do stereotypu. To boli, wiesz? Moje życie wygląda sto razy inaczej od tego jakim je opisałaś - nie jestem alkoholikiem , choć nie ukrywam, że go próbowałam i nie odmówię wypicia drinka, kiedy jestem w miłym gronie moich przyjaciół. Lubię się bawić, ale nie kojarzę rozrywki z „wypadem na piwo” i nigdy nie kojarzyłam. Moja siostra do tego wszystkiego jest totalną abstynentką, a również w jej kierunku padły te słowa. Narkotyki również nie są w moim stylu, gdyż jestem ich przeciwnikiem. Zarówno ja jak i moja siostra. A fakt, że znam ludzi, którzy je biorą nie powinien mnie chyba kwalifikować do bycia jednym z nich? W takim przypadku o sobie mogłabyś powiedzieć chyba to samo? Ty też takich ludzi znasz. Ponadto, chciałam uświadomić wszystkich, przed którymi zhańbiłaś imię moje i mojej siostry, że nie jestem typem dziewczyny ze złego towarzystwa, co ważniejsze rzucając się w wir nauki żadna z nas nie miała nawet na to czasu. Określenie naszych osobowości wyrażeniem -
"ulubiona rozrywka - wypad na piwo" wydaje mi się być kompletnym nieporozumieniem. Szczerze mówiąc, po tylu latach znajomości i bliskości o Tobie byłabym w stanie powiedzieć więcej- z pewnością powiedziałabym prawdę. Z pewnością wymieniłabym wszystkie te cechy, które w tobie sobie ukochałam, wszystkie te chwile dzięki, którym wspomnienie NASZEGO dzieciństwa nabiera takiego czaru. Nigdy nie usprawiedliwiałabym końca naszej przyjaźni wymyślonym przeze mnie zejściem na dno twojego autorstwa. Szukałaś przyczyny? Może należy poszukać bliżej siebie?

Anonimowy pisze...

a teraz to o co chodzi, bo ja chyba nie łapię....?

Anonimowy pisze...

chodzi o notatkę "memories" z marca chyba... mnie tez jest przykro.nie spodziewalam sie ze napiszesz cos takiego i ze to tak widzisz. ale nie bede sie rozpisywać. moja siostra juz chyba wystarczająco napisała

Anonimowy pisze...

Ten anonim tu to nie ja. Wiesz, nie piszę tego nieżyczliwie, ale wiem co to kompleksy i wiem, że nie prowadzą do niczego dobrego...
Nigdzie nie dojdziesz bojąc się życia, bojąc się rzeczy dobrych. Moim zdaniem nie poznałaś jeszcze miłości, skoro się jej boisz, bo gwarantuję Ci, że rozsądek normalni ludzie w chwili nagłego uczucia odkładają na bok. Przydałaby Ci się chwila szaleństwa i chwila odcięcia od samej siebie.
Masz napewno jakieś zalety, prawda? Pomyśl o nich, gdy będziesz wbijać szpilki z powodu win.

Tellur pisze...

Dużo mocnych słów jak na jeden dzień... Ale mocne słowa to dobre słowa, skłaniają do myślenia, więc życzę Ci Aniu, żebyś je przemyślała, a nie obrażała się za nie, bo są to niewątpliwie słowa życzliwych Ci osób. Zamartwiać się - owszem - ale konstruktywnie.

Anonimowy pisze...

bum!

bum!

łup!

trach!


jestem aż do bólu konstruktywna, prawda? :]

Anonimowy pisze...

Wiesz aniu ale chbya niestety źle zrozumiałaś. niestety bo po prostu nie mówiłam o tobie i gośce. Mówiłam o otoczce i ludzich z tego środowiska, nie o was. Jeżeli tak to zrozumiałas, że mówie o was to przepraszam. I w którym momencie mówiłam że zeszłyście na dno, że jestescie alkoholikami czy narkomanmi? Bo ja nie widzę tutaj tego fragmentu. i tak naprawdę to od jakichś 4 lat nie spotykamy sie regularnie więc może cos się w moim życiu zmieniło a wy tego nie zauwazyłyście?

Time

Czas jest bezwzględny dla wszystkich bez wyjątku i po równo traktujący każdego. Płynie swoim trybem, stale ustalonym tempem. Sekundy, minuty...